Blog w 2016 roku
Dobiegł końca kolejny rok blogowania. To już ósme podsumowanie, które w tym roku wypada dość ubogo, ponieważ przez cały 2016 rok opublikowałam tylko kilkanaście wpisów. Przerwa od blogowania nie była zaplanowana - tak wyszło po prostu. Wiosną zaczęliśmy z Włóczykijem remont w mieszkaniu, czego owocem jest nowa kuchnia i sypialnia (w 2017 roku pokażę te pomieszczenia na blogu. Uznałam, że najpierw je dopieszczę, bo wiecie... świeżo po remoncie zawsze jest tak sterylnie i trochę obco. Dopiero po kilku miesiącach, kiedy tę przestrzeń się oswaja i wypełnia osobistymi przedmiotami, staje się ona prawdziwa i dlatego na razie nie zdecydowałam się na takie kompleksowe wpisy o tych dwóch pomieszczeniach). Remontom poświęciłam całą swoją uwagę i czas wolny, co sprawiło, że na prowadzenie bloga nie miałam już ochoty. W nowym roku czeka nas kolejna fala remontów: łazienka, korytarz i gabinet, ale wszystkie materiały wybrałam już latem, więc teraz wystarczy je tylko kupić - ufff! Drugim powodem, który sprawił, że tak rzadko blogowałam była - najogólniej mówiąc - obniżona samoakceptacja. W lutym, pod wpływem impulsu, ścięłam swoje długie włosy, do tego jeszcze zdecydowałam się na grzywkę, której po dwóch tygodniach miałam serdecznie dość! Cały ten proces odrastania grzywki, jej nieestetyczne podpinanie wsuwkami i konieczność noszenia włosów spiętych w kucyk sprawiły, że nie miałam najmniejszej ochoty na zdjęcia. Do tego doszedł także fakt, że bardzo przytyłam i obecnie ważę najwięcej w całym swoim życiu. Część ulubionych ubrań stała się dla mnie nieosiągalna, nie mówiąc już o tym, że nie za bardzo lubię patrzeć na zdjęcia swojej zbyt pełnej postaci. No. To się przyznałam.
Obecnie jest już lepiej - znaczy się nie schudłam, ale jakoś zaakceptowałam, że tak wyglądam. W końcu nie jest to sytuacja nieodwracalna. Włosy są już dłuższe, pracuję też nad tym, żeby jeść mniejsze porcje i więcej się ruszać. Dodatkowo znalazłam pielęgnację dla siebie, która znana jest pod hasłem azjatyckiej, a w której bardzo spodobało mi się takie holistyczne podejście do swojego ciała. Niedługo napiszę o niej kilka słów, jednak największą radością jest dla mnie fakt, że odkryłam system, w którym dbam o siebie z radością, a nie dlatego że muszę, jak to robiłam do tej pory.
......
Podsumowując: dzisiaj zamieszczam zdjęcia z dziewięciu tegorocznych postów. Każde z nich jest jednocześnie linkiem do konkretnego wpisu, więc jeśli coś Was zainteresuje, wystarczy kliknąć. Korzystając z okazji życzę Wam wszystkiego dobrego na Nowy Rok - żeby spełniły się wszystkie Wasze plany i marzenia. Do zobaczenia wkrótce!
Wpis o wnętrzach w stylu rosyjskim, jest jednym z moich ulubionych postów zamieszczonych w 2016 roku. Jeżeli chcecie dowiedzieć się nieco więcej na temat tych wnętrz, uwarunkowanych historią, religią, ludowością oraz wpływami orientalnymi, to zapraszam do wpisu.
Pięć kroków do dobrego wnętrza, to wpis który w mijającym roku cieszył się największą popularnością. W kilku punktach opisałam jak wybrać styl do swojego domu, w jaki sposób zainwestować w dobrą gatunkowo bazę, jak ważne są detale i oryginalność, a także co zrobić, żeby to wszystko kupić i nie zbankrutować. Jeżeli jeszcze nie czytaliście, lub chcecie sobie ten wpis przypomnieć, to koniecznie kliknijcie w zdjęcie.
Wpis o Feliksie Jasieńskim - mecenasie sztuki z Krakowa i jego dalekowschodnich zbiorach.
Wiosną kupiłam sobie dwa zapachy Amouage, które są tak cudowne, że poświęciłam im osobny wpis (już drugi!).
......
Poniższe wnętrze kamienicy w Budapeszcie, zainspirowało mnie do stworzenia wpisu dotyczącego architektury tego miasta. Jest długi, więc zanim do niego zajrzycie, zaparzcie sobie kawę albo herbatę. Do zobaczenia w przyszłym roku!
Cześć, czytuję Twojego bloga regularnie i brakowało mi częstszych wpisów. I jak osoba z tego samego miasta widziałam Cię kilka raz ostatnio (przypadek!:) "na mieście" i wyglądasz super! ale wiem doskonale jak wahania wagi mogą wprowadzać wahania nastroju... wszystkiego dobrego w nowym roku i wracaj do blogosfery :) pozdrawiam, Monika :) ps. azjatycka pielęgnacja jest najlepsza. polecam jeszcze zainwestowanie w ściereczki do demakijażu (wielorazowe).
OdpowiedzUsuńOjej, dziękuję! Bardzo mi miło usłyszeć takie komplementy :D Nie jest źle, mam nadzieję, że będzie lepiej. Nawet nie tyle chodzi o liczbę kilogramów. Najważniejsza jest dla mnie świadomość, że żyję zdrowo, a tego niestety zabrakło przez ostatnie miesiące i stąd ten parszywy nastrój. Wszystkiego dobrego na Nowy Rok!
UsuńWszystkiego Dobrego w Nowym Roku życzę:)))czekam na kolejne wpisy:)))Pozdrawiam serdecznie:)))
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję i wzajemnie. Do usłyszenia :)
UsuńTrzymam kciuki w noworocznej walce z kilogramami, włosami i czym tam jeszcze! Dla mnie jesteś super, ale najważniejsze to akceptować siebie i czuć się dobrze sama ze sobą :)
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo dziękuję za miłe słowa :)
UsuńŁączę się w bólu zapuszczania grzywki. Aktualnie przechodzę przez to samo. Jest na tyle długa, że wchodzi w oczy i bardzo przeszkadza a jeszcze za krótka, żeby jakoś estetycznie ją podpiąć. Ale wciąż powtarzam sobie, że dam radę to przetrzymać. Możemy się wspierać i powtarzać, że obie damy radę :D
OdpowiedzUsuńDasz radę! Jesteś zwycięzcą! Już bliżej niż dalej! Kto, jak nie Ty?
UsuńA tak serio... znam ten etap - jest najgorszy. Tylko wsuwki mogą pomóc :)
Trzymaj się!
O, a jak skomentowałam Twoje obcięcie włosów, że ja bym tak pięknych włosów nigdy nie obcięła, to stwierdziłaś, że to nic takiego, i że szybko odrosną. A NIE MÓWIŁAM?
OdpowiedzUsuńA grzywki(przynajmniej u siebie) po prostu nie cierpię. Mama całe dzieciństwo katowała mnie grzywką brrr...
Nie znam przyczyny Twojego przytycia, ale jeśli nastąpiło to bez konkretnych powodów, to radzę pójść do dobrego endokrynologa. Nieleczona tarczyca potrafi dać w kość, coś o tym wiem.
Pozdrawiam gorąco! Gotka
Właściwie nie tyle chodzi o same włosy, co o tę nieszczęsną grzywkę. Zawsze mam taki system cięcia, że po - mniej więcej - 3 latach zapuszczania, ścinam włosy na krótko i to mi nie przeszkadza, ale grzywka już tak.
UsuńParadoksem jest, że ja się sobie w grzywce podobam, ale irytuje mnie jej pielęgnacja, codzienne mycie, bardziej przetłuszczone czoło. To było moje trzecie podejście i chyba ostatnie (o ile nic głupiego nie strzeli mi znowu do głowy).
A moje tycie jest właśnie o tyle przykre, że to zwykłe obżarstwo. Gdyby to była choroba, miałabym dla siebie więcej zrozumienia :P
E, to nie tak źle. Troszkę zdrowszej diety i wrócisz do "swojej" wagi. Ja przez moją wredną tarczycę mam tak, że muszę uważać na to co jem, żeby nie przytyć, ale żadne odchudzające diety (nawet te zdrowe i racjonalne) nie działają, żebym choć trochę schudła. I to dopiero jest przykre.
UsuńA jeśli chodzi o włosy, to musisz odcierpieć i przeczekać. Moim skromnym zdaniem lepiej wyglądasz bez grzywki; masz ładną twarz o harmonijnych i interesujących rysach i szkoda ją chować za grzywką.
Trzymam kciuki za Twoją walkę ze zbędnymi kilogramami.
Pozdrawiam gorąco! Gotka
Ja mogę winić jedynie siebie i swoje lenistwo, ale jest coraz lepiej :) Nie mam jakiegoś planu powrotu do jakiejś tam wagi, chcę po prostu mieć poczucie, że robię dużo dobrego dla swojego zdrowie (jem zdrowo, ruszam się), a ładniejsza figura to będzie taki bonus :)
UsuńZ włosami jest już dużo lepiej. Grzywka mieści się w wysoko uczesanej kitce, tak mi ostatnio najwygodniej się czesać, ale niedługo zacznę upinać włosy jakoś bardziej retro - niech tylko się skończą mrozy (czapki). Pozdrawiam Cię, Gotko :)
Kochana Emnildo!
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twój blog (jak zapewne wiesz) i Twój styl (ubierania się jak i wnętrza Twojego domu). Muszę przyznać, że bardzo brakowało mi Twoich regularnych wpisów. Miałam w swoim czasie okazję z Tobą korespondować przez facebook, ale niestety zablokowano mi konto, więc teraz mam inne, a rozmowa się urwała. Żałuję, ale wiedziałam, że jesteś mocno zajęta, więc nie chciałam Cię męczyć swoją osobą.
Co do braku akceptacji siebie, to powiem tylko: skąd ja to znam? Chyba zawsze miałam z tym problem, wręcz przez lata rósł. Mogę śmiało powiedzieć, że to trudna walka. Ale warto!
Jeśli masz problemy z odstawieniem słodyczy, lub w ogóle z podejściem do jedzenia, to teraz 9. stycznia rozpoczyna się Noworoczny detoks cukrowy (można znaleźć wydarzenie na fb). Bardzo gorąco polecam, dużo mi to pomogło.
Wiem co znaczy ból po włosach - w swoim czasie ścięłam do ramion włosy sięgające pośladków. Do tej pory zastanawiam się, co mi do głowy strzeliło?
Pozdrawiam Cię gorąco i życzę Tobie i Włóczykijowi najpiękniejszego roku jaki do tej pory się Wam przydarzył :)
Ps. Jestem bardzo zaciekawiona tą azjatycką pielęgnacją!
Miladro! Pamiętam tę naszą korespondencję, to był dość ciężki dla mnie czas, na szczęście wszystko skończyło się happy endem :) Jak chcesz, możesz pisać, jestem ciekawa, co u Ciebie :)
UsuńMój problem to zamiłowanie do jedzenia w ogóle. Kocham jeść, jak gotuję to tak full wypas, z kostką masła, serkiem mascarpone, kremówką i zasmażką na dokładkę, poza tym jem za dwóch i stąd te moje nadkilogramy. Więc plan jest taki, żeby odchudzić trochę swoje potrawy i jeść ich po prostu mniej. I do tego więcej się ruszać :) Dwa lata temu schudłam 12 kg od swojej ówczesnej wagi i mając mając porównanie do tej lżejszej wersji siebie jest czego żałować :) Na to wydarzenie na fb zerknę z ciekawością :D
Bardzo dziękuję za życzenia, Tobie również, droga Milandro, wszystkiego czego sobie tylko zamarzysz! A pod spodem - jak widzę - jest komentarz dla Ciebie od Włóczykija. On nie wie pewnie, jak zrobić odpowiedź - muszę mu pokazać :)
Milandro de Lioncourt! Baaardzo dziękuję za ciepłe słowa! Tobie życzę spełnienia wszelkich marzeń i żeby było Ci wszędzie cudownie... Po prostu żeby aż chciało się żyć! -Łączę serdeczności! _Włóczykij.
OdpowiedzUsuńWspaniałe fotografie. Myślę, że "oryginał" również. Radosnego Nowego Roku!
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo. Również życzę wszystkiego dobrego :)
UsuńBardzo Cię lubię.Wszystkiego dobrego
OdpowiedzUsuńDziękuję i nawzajem! :)
Usuń