Zmysłownik, czyli mój projekt kulturalny 2018. Podsumowanie.


Kiedy w grudniu 2017 roku zobaczyłam w sklepie KUKBUKa tę księgę-notes ze złoconymi brzegami i wspaniałymi kolażami Aleksandry Morawiak, wiedziałam, że jest to idealny pomysł na gwiazdkowy prezent dla samej siebie. Ze względu na jego piękno postanowiłam, że nie będzie to zwykły notatnik, a kronika, w której udokumentuję miesiąc po miesiącu wszystko to, co spotyka mnie w roku 2018 - szczególny nacisk kładąc na ponadczasowe spotkania z kulturą - tak by móc do niej wracać w kolejnych latach. Początkowe wrażenia oraz więcej zdjęć samego Zmysłownika możecie zobaczyć w zeszłorocznym wpisie, kiedy w większości był jeszcze tabula rasa. W dzisiejszym wpisie chciałam podsumować ten projekt i pokazać Wam migawki ze środka.
......
Jako że notes podzielony jest na miesiące, postanowiłam wprowadzić kilka powtarzających się działów, które będę uzupełniać zawsze w taki sam sposób. Każdy nowy miesiąc rozpoczynała więc karta media społecznościowe, w której dokumentowałam wpisy na bloga, ciekawsze informacje ze swojego fanpejdża czy ulubione zdjęcia z Instagrama oraz modowe inspiracje i ubrania upolowane w ciucholandach. Na kolejnych stronach danego miesiąca pojawiła się kronika, w której jedną bądź dwie linijki poświęcałam na krótkie opisanie dnia, spotkań, wrażeń a czasem i pogody, później znów w linijce lub dwóch pojawiło się podziękowanie za coś, co danego dnia mnie spotkało (a więc, można powiedzieć, taka kronika wdzięczności). Dalej swoje miejsce znalazła kronika fotograficzna, w której na dwóch stronach wklejałam zdjęcia z danego miesiąca, dokumentujące ciekawe wydarzenia, spotkania, codzienne rytuały, dobre jedzenie i inne moje przygody. Następnie pojawił się dział kulturalny miesiąc, w którym odnotowywałam (wraz z datami) przeczytane książki, obejrzane filmy, spektakle, ciekawą muzykę, a wszystko to okraszałam zdjęciami filmowych plakatów czy malarstwa, które mnie w danym miesiącu inspirowało.
Pozostałe strony to była już pełna dowolność. Starałam się umieszczać na nich odwołania do wycinków z kultury i sztuki odkrytych danego miesiąca, lub takich, które są ze mną od kilku czy kilkunastu lat (ulubione cytaty, zdjęcia, teksty, tłumaczenia; fragmenty książek, obrazów, spektakli etc). 
......
Prowadzenie Zmysłownika przez cały rok było dla mnie niesamowitą przygodą, a jednocześnie sporym wyzwaniem logistycznym, postanowiłam bowiem, że znajdą w nim swoje miejsce tylko dzieła wartościowe albo szczególnie przeze mnie lubiane. Żeby zapełnić co miesiąc kilka stron przyzwoitą treścią musiałam ciągle czytać, oglądać i doświadczać i... szczerze mówiąc wytrzymałam dwa miesiące. W styczniu i lutym obejrzałam po 10 filmów i przeczytałam po 5 książek, ale takie tempo było nie do utrzymania, więc odpuściłam, i wtedy na karty Zmysłownika postanowiłam przenieść też tematy, które towarzyszą mi od lat.
Ponadto comiesięczne uzupełnianie kroniki fotograficznej i innych treści; konieczność wyboru zdjęć, podstawowej obróbki, następnie wydruk, wycinanie, przyklejanie, ozdabianie i opisywanie wymagały znacznej samodyscypliny i już w miesiącach wakacyjnych zaczęłam mieć zaległości, które nadrabiam do dziś. Zostało mi do uzupełnienia kilkanaście kart, na szczęście wszystko mam pod ręką i średnio raz w tygodniu przez dwie godziny zajmuję się tematem.
......
Podsumowując, prowadzenie takiej księgi uważam za świetny pomysł, jednak z perspektywy czasu widzę, że mogłam zrobić to inaczej, mianowicie nie łączyć treści ogólnych (które Wam dzisiaj w części prezentuję), z osobistymi, bo teraz tak naprawdę nie mogę tego mojego tworu nikomu dać do ręki. Być może podejmę jeszcze kiedyś podobne wyzwanie, z pewnością jednak nie ograniczę go czasowo i skupię się tylko na treściach związanych ze sztuką i kulturą, nie życiem osobistym.

Italia była pierwszym tematem, który podjęłam w Zmysłowniku w styczniu 2018 i poświęciłam mu nawet osobny wpis, w którym podzieliłam się z Wami filmami, książkami, a nawet przepisem na pyszny szybki włoski obiad. Miałam nawet taki plan, żeby podsumowywać wpisem na blogu każdy miesiąc, jednak czas mi na to nie pozwolił.

Tak mniej więcej wyglądała każda strona z kroniką miesiąca. Podstawą był ozdobny nagłówek, a dalej w jednej bądź dwóch linijkach opisywałam najciekawsze zjawiska danego dnia. Jej uzupełnianie wymagało codziennej dyscypliny, choć bywało, że nadrabiałam kilka dni wstecz, a listopad do dzisiaj pozostał w połowie nieuzupełniony.

Kwiaty były moim głównym hobby w czasie zeszłorocznych ciepłych miesięcy i znalazły swoje miejsce na kilku stronach Zmysłownika. Chociaż z wielką sympatią wspominam ukwiecony balkon i zielone pokoje, pamiętam też o tym, że opieka nad osiemdziesięcioma roślinami bardzo mnie wyczerpywała, szczególnie kiedy pojawiły się szkodniki. Cały czas myślę czy w tym roku (choć mam więcej czasu) jestem gotowa na aż takie wyzwanie czy ograniczę się do kilku łatwych w uprawie pelargonii.

Dużo miejsca poświęciłam w Zmysłowniku pojęciu dekadencji i dandyzmu, nierozerwalnie wiążących się z jedną z moich ulubionych książek Na wspak Jorisa-Karla Huysmansa, którą specjalnie przeczytałam w zeszłym roku po raz kolejny. Tym razem poświęciłam wiele czasu na dokładne przyjrzenie się obrazom tak ubóstwianym przez głównego bohatera powieści. Mnie także ujęło pełne wschodniego przepychu przedstawienie Salome tańczącej przed Herodem na jednym z płócien Gustawa Moreau, nieznane do tej pory obrazy Odilona Redona czy Goyi, tak że znalazły one swoje miejsce na kartach Zmysłownika.
Przyjrzałam się także postaci jednego z najbardziej znanych dandysów - Robertowi hrabiemu de Montesquiou (którego styl bycia zainspirował zresztą Huysmansa do stworzenia bohatera swojej najbardziej znanej książki) i znalazłam obszerny opis jego wspaniałego mieszkania, który przeniosłam na karty swojego notatnika. Chciałabym w przyszłości zrobić wpis o tym mieszkaniu i dziwactwach hrabiego Roberta.

W Zmysłowniku znalazło się też miejsce na obszerne cytaty z ulubionych blogów oraz książek o malarstwie. Szczególnie wrażenie zrobiła na mnie pozycja Symbolizm autorstwa Hansa H. Hofstatera, (kupiłam ją za kilka złotych w jakimś antykwariacie). W bardzo całościowy sposób wyjaśnia zjawisko symbolizmu, wiążąc je z filozofią epoki, schyłkowymi nastrojami znanymi jako fin de siecle oraz takimi pojęciami jak dekadentyzm, fetyszyzm czy synestezja. Autor we wnikliwy sposób próbuje objaśnić ten kierunek sztuki, który jednak nie poddaje się łatwo analizie pozostając zjawiskiem na pograniczu realności wyobrażeń i snu.

Marzec był trudnym miesiącem, nie udało mi się wtedy skończyć żadnej książki, ani nic obejrzeć (!), więc postanowiłam wydrukować i wkleić na strony Zmysłownika kilka ulubionych obrazów oraz zdjęć Paulette Tavorminy inspirowanych XVII-wiecznym malarstwem holenderskim.

Godziny wraz ze Śmiercią w Wenecji i Pianistką stanowią moją wielką trójkę ulubionych filmów (co ciekawe, we wszystkich tych przypadkach ekranizacje oceniam równie wysoko jak ich literackie pierwowzory i myślę że doskonale się uzupełniają), dlatego nie mogłam nie poświęcić im miejsca w Zmysłowniku. W przypadku Godzin wybrałam ulubione cytaty ever, które pięć lat temu zebrałam w jednym z wpisów na blogu.

Joris-Karl Huysmans, autor Na wspak, zwanej biblią dekadentów (o której to książce wspominam powyżej), kilka lat później popełnił także trylogię będącą pokłosiem jego osobistego nawrócenia na katolicyzm. Jako że książki Huysmansa nie doczekały się zbyt wielu polskich wydań, bardzo się ucieszyłam, kiedy wiosną zeszłego roku zobaczyłam zapowiedź Katedry (środkowy tom trylogii). Spodziewałam się złotych ornatów, gęstego kadzidlanego dymu, jakichś głębokich rozważań dotyczących wiary, a otrzymałam spostrzeżenia naiwne i zbyt entuzjastyczne, a co za tym idzie książkę pełną infantylizmów wypowiadanych ustami bohatera.
Jedyną wartością Katedry jest drobiazgowy opis tytułowej budowli we francuskim Chartres oraz struktury symbolicznej architektury sakralnej w ogóle. Świątynia jest tu rozumiana jako teologiczna sztuka porządku nadprzyrodzonego, wiążąca świątynię z kosmologią, ontologią i metafizyką i tylko z tego powodu warto się z książką zapoznać .
Po inne części trylogii nie sięgnę, co więcej, mam nadzieję, że kiedyś ukaże się polskie wydanie Là-Bas.

Ulubiony fragment z powieści Powrót do Brideshead stał się dla mnie kilka lat temu inspiracją do zrobienia blogowej dekadenckiej majówki, której, jak do tej pory, nie pobiła żadna inna. Jeżeli chodzi o ekranizację, znam tylko nowszą wersję z genialną w roli Lady Marchmain Emmą Thompson, jednak cały czas przede mną miniserial z 1981 roku, w którym w postać głównego bohatera wcielił się Jeremy Irons. Co ciekawe, w obu filmach tytułowe Brideshead zagrało to samo miejsce - zamek Howard w Yorkshire.

Na stronach Zmysłownika postanowiłam zebrać kilkanaście wspaniałych - inspirowanych erotykami lat siedemdziesiątych - plakatów do filmu Książę Burgundii, który dość wysoko plasuje się na mojej liście ulubionych obrazów. Bardzo ciężko opisać tę ekranizację, bo standardowa fabuła o której można powiedzieć, że przedstawia sadomasochistyczny związek dwóch kobiet, jest tylko przysłowiowym wierzchołkiem góry lodowej do całego ogromu treści, które znajdują się gdzieś pomiędzy tym, co można łatwo scharakteryzować słowami. Jeżeli lubicie filmy niespieszne, trochę oniryczne, teatralne, przyglądające się wewnętrznym przeżyciom bohaterów, poruszające temat nieuchronnego przemijania i odchodzącej młodości, to być może Książę Burgundii jest dobrym pomysłem na popołudnie lub wieczór. 
A plakaty, no cóż... sami widzicie, są po prostu niezwykle estetyczne.

Król Olch w muzycznej adaptacji Franza Schuberta prześladował mnie niczym widmo całą ubiegłoroczną zimę.

Szczególną, osobliwą miłością darzyłem zawsze to, co daje się ująć w słowo ‹‹schyłek››. I tak moją ulubioną porę roku tworzą owe znużone dni lata bezpośrednio poprzedzające nadejście jesieni, a chwila z której najchętniej wychodzę na dwór, to gdy słońce chyli się ku zachodowi, ale zanim zniknie całkiem, z miedzianoczerwonymi promieniami na szybach okien. 
Stéphane Mallarmé, Skarga jesienna.
......
A poniżej rozgardiasz na biurku, jaki towarzyszył comiesięcznemu uzupełnianiu Zmysłownika. Jest on wypełniony na równi tekstami, jak i zdjęciami, które co miesiąc zbierałam w kolaże i drukowałam, by następnie wkleić je na karty notesu.


Komentarze

  1. Anonimowy8/3/19

    Piękne. Sama pokusze się może kiedys... o zrobienie czegoś podobnego...

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudo!
    Właśnie ozdabiałam swoje bu-jo podobnymi wycinankami (z Flying Tiger, prawda?) Od lat kolekcjonuję różniaste wycinki i muszę je wreszcie posegregować i powklejać.

    Pozdrawiam wiosennie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Tak, to ozdoby z Tigera, resztę mam ze zbiorów takich jak Twój, a część kupiłam na Aliexpress. Z takich zebranych wycinków, można też zrobić fajne kolaże, albo takie kolażowe ramki do zdjęć - ja w ten sposób ozdobiłam sobie prabacię.
      Pozdrawiam :D

      Usuń
    2. Świetne :) Swoją przodkinię ozdobiłam zasuszonymi konwaliami, muszę się kiedyś pochwalić :)

      Usuń
  3. Jestem pod ogromnym wrażeniem pracy, jaką włożyłaś w zrobienie Zmysłownika, ale... to jest tak cudowne, że sama mam ochotę przygotować coś równie pięknego. <3 To wspaniała pamiątka!

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny pomysł i piękne wykonanie. Jestem pod wrażeniem!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za Wasze komentarze. Nie zawsze na wszystkie odpowiadam, jednak każdy z nich jest dla mnie bardzo ważny.
......
Ze względu na spam, komentarze do starszych wpisów są moderowane.

Popularne posty