Ulubiona sukienka
Niedawno robiłam w szafie wiosenne porządki i wśród wielu sukienek (kiedyś, przy okazji innych zupełnie porządków, liczyłam swoje ubrania i ich liczba mnie przeraziła. To są dziesiątki spódnic, dziesiątki spodni,, bluzek i całej reszty, a zawsze wydawało mi się, że mam ich zaledwie tuzin) wyodrębniłam swój ulubiony typ. Nie żebym wcześniej nie zdawała sobie sprawy z tego, w jakim typie sukienki czuję się najlepiej, ale znalazłam kilka bardzo podobnych modeli i uświadomiłam sobie dlaczego je tak lubię. Przy okazji, gdzieś na wieszaku, odkryłam sukienkę, która - trochę zapomniana - wisiała sobie w kącie szafy i w ramach przeprosin założyłam ją do dzisiejszych zdjęć. Nie pałam do niej wielką miłością, ponieważ jest szyta z koła (nagłe podmuchy wiatru są więc bardzo stresujące) i uszyto ją z poliestru, a zatem noszenie jej latem nie należy do przyjemnych, ale kosztowała tylko 2 złote, no i była w tym moim ulubionym typie. A więc jakim?
......
Przepis na idealną sukienkę:
- miękki materiał (najbardziej lubię bawełnę z dodatkiem wiskozy)
- góra z małym dekoltem - może nie być go wcale, może być obszyty niewielką koronką (jednocześnie wykończenie dekoltu powinno pozwolić na przypięcie broszki, lub ozdobienie tego obszaru wisiorkiem)
- wąskie rękawy, mile widziane małe pufki
- wzór w drobne kwiatki, ciapki, rzuciki na gładkim tle
- odcinany w pasie, rozkloszowany dół sięgający kolan lub nieco za kolana, spływający po sylwetce
- może być rozpinana (całość, tylko góra)
Takie sukienki lubię na co dzień, dlatego że nie potrzebują żadnych dodatków, co znaczy, że nie muszę się rano zastanawiać z czym je zestawić, bo po prostu zakładam sukienkę, a do niej jakiekolwiek buty i torebkę (skórzane, gładkie klasyki), narzucam jeansową kurtkę i w drogę! Kiedy chcę być bardziej retro wkładam kapelusz, przypinam broszkę i zamiast torebki biorę w rękę kuferek, kiedy chcę być bardziej hipsterska młodzieżowa zakładam mokasyny, skórzany plecak i wiążę włosy w półkoczek.
Okazuje się, że na blogu zebrało się już trochę wpisów, w których mam na sobie ten typ sukienki. Jeżeli jesteście ciekawi, możecie zobaczyć jak wygląda wersja ze słomkowymi dodatkami, grzeczna wersja retro (lub - jak mi kiedyś powiedziała znajoma z pracy - wersja na pobożną Żydówkę), wersja w stylu angielskiej wsi, oraz wersja boho.
(zdjęcia: Włóczykij)
Super sesja!
OdpowiedzUsuńPiękna sukienka ☺ Ja też ostatnio jestem fanką sukienek, zwłaszcza dzersejowych. Są idealne do pracy i bardzo wygodne.
OdpowiedzUsuńO tak, takie miękkie sukienki bardzo lubię nosić w domu. Zawsze człowiek lepiej wygląda niż w dresie :) Pozdrawiam.
UsuńBardzo ładnie tutaj! <3
OdpowiedzUsuńWspaniały kobiecy styl, taki retro, jakbym widziała jedną z wielu fotek z młodości moich babć albo ich koleżanek. Kiedyś kobiety/dziewczyny tak ładnie się ubierały (od razu było wiadomo, że to kobieta). W ostatnich paru latach zdarzyło mi się spotkać, czy to w tramwajach, czy to w jakiś poczekalniach, osoby, których nie potrafiłam określić płci (ale może to ta słynna trzecia płeć). Jakby co, to jestem tolerancyjna, i daleka od bezsensownej krytyki inności. Sama często jestem uważana za dziwadło, tylko dlatego, że lubię czarny kolor i nie lubię się opalać... Niech każdy wygląda jak chce, ja tylko uważam, że fajna była kiedyś moda, i fajnie, że do niej nawiązujesz.
OdpowiedzUsuńAch, no i dzięki Tobie zaczęłam nosić kapelusze, w których czuję się świetnie :)
Pozdrawiam gorąco. Gotka
Dzięki za taki obszerny komentarz :) Ja też lubię taki styl - jest kobiecy, ale nie przesadnie elegancki. Bardzo, bardzo nie lubię typowej elegancji - obojętnie czy są to ubrania współczesne, czy też nawiązujące do (powiedzmy) lat 40-tych. Jak już muszę to ubieram się w taką elegancję "artystyczną", nieoczywistą, a na co dzień lubię ubierać się bardziej dziewczęco :) Cieszę się, że zaczęłaś nosić kapelusz, ja ostatnio jakby mniej. I cały czas szukam jakiegoś kanotiera, ale jakoś minie idzie :) Pozdrawiam serdecznie :D
UsuńPrzeurocze zdjęcia i fajny klimat na blogu :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny :)
Usuń