Jesień w angielskim stylu
Angielski styl zawsze kojarzy mi się z tweedem, kratką, stonowanymi kolorami i dobrymi gatunkowo akcesoriami. Choć pierwszego dziś u mnie zabrakło, to reszta tworzy zgrany i wygodny zestaw. Sukienkę, ze względu na to, że posiada w sobie wszystkie moje ulubione jesienne kolory (bordowy, zielony i granatowy), wybieram zawsze wtedy, kiedy nie mam głowy do stworzenia jakiejś nowej, unikalnej kombinacji ciuchowej. Krótko mówiąc jest moim kołem ratunkowym i gwarantuje, że cały dzień będę się w niej dobrze czuć. Czasem bowiem bywa tak, że kiedy wymyślę wspomnianą nową ciuchową kombinację, w połowie dnia stwierdzam, że jednak nie do końca mi odpowiada. (Proszę, powiedzcie, że Wy też tak macie!:)) No więc ta sukienka ratuje mnie przed takimi sytuacjami.
Całości dopełniają buty w klasycznym męskim stylu, skórzana torba przywieziona z Egiptu oraz futrzak przypięty do kołnierza prochowca. Bo bez futrzaka nie byłoby prawdziwej jesieni.
......
Przepraszam za jakość zdjęć, ale były robione komórką.
(zdjęcia: Włóczykij)
Och tak, też tak mam.
OdpowiedzUsuńCzasem w połowie dnia zastanawiam się, jak ja właściwie rano mogłam się tak ubrać (i jakim cudem byłam nawet zadowolona- zaćmienie umysłowe chyba...), po czym obrzucam się w myślach niewybrednym epitetami :( I nie mogę się doczekać, żeby iść do domu i się przebrać.
Hahaha, jak się cieszę,że nie jestem w tym sama! Chociaż czasem wystarczy, że np. ściągnę biżuterię i jest trochę lepiej. A najgorzej czuję się, jeśli rano wbiję się w jakiś dopasowany ciuch, a potem dam sobie czadu z jedzeniem. Zawsze wtedy mam wrażenie, że przybrałam co najmniej o 2 rozmiary :D
Usuń:)
UsuńJa się najbardziej wkurzam, jak rano jadę do pracy i pada, a wcześniej wieczorem było ładnie. Więc wyciągam cokolwiek mam pod ręką i jest w miarę nieprzemakalne. A potem, po południu znowu jest ładnie, a ja mam stare palto i najgorsze, ubłocone buty :( I oczywiście wtedy zawsze mijają mnie urocze dziewczęta w sandałkach i zwiewnych sukienkach.
Mój patent na deszczowy dzień to: ciuchy, które sobie zaplanowałam + kalosze. Nienawidzę niszczyć butów na deszczu! Ale fakt, kiedy po południu słońce świeci, dziewczyny śmigają w sandałach, a ja zasuwam w kaloszach, czuję się źle :)
UsuńKażda z nas ma jakiś ciuch który zawsze jest pod ręką i zawsze dobrze wygląda:))lubię angielski styl w ubraniach i domach,jest taki spokojny i daleki od pośpiechu:))bardzo mi się podoba Twoja dzisiejsza kombinacja ciuchowa:)))Pozdrawiam serdecznie:)))
OdpowiedzUsuńTak, angielski styl to klasyka i zawsze będzie wyglądał dobrze. I w domu i w modzie. Pozdrawiam.
Usuńpiękny płaszczyk :)
OdpowiedzUsuńDziękuję.
UsuńPięknie weszłaś w jesień! A ja ciągle miedzy latem i jesienią... Miłej niedzieli.
OdpowiedzUsuńPogoda taka, że nie wiadomo na co się zdecydować. Podoba mi się, że wreszcie można pokazać sweterki i lekkie wierzchnie okrycia, bo z reguły w naszym klimacie temperatury skaczą niespodziewanie i z krótkiego rękawka wskakuje się w kożuch i odwrotnie. A ja - z racji, że niedziela zbliża się ku końcowi - pożyczę Ci miłego tygodnia :)
UsuńJa też tak mam - wkładam coś, a potem sobie przypominam, że nie leży tak jak powinna.
OdpowiedzUsuńŚliczna sukienka!
Kocham angielski styl, kojarzy mi się z ekranizacjami Agathy Christie (właśnie oglądam "Słonie mają dobrą pamięć").
Nie znam, nawet ksiązki nie kojarzę, a pewnie kiedyś czytałam. Ech, starość nie radość. Pozdrawiam.
UsuńPo prostu w zasobach dyskowych znalazłam kilka odcinków brytyjskiego serialu z Davidem Suchetem w roli Poirot. Akcja serialu dzieje się w okresie międzywojennym. Czy Ty też łapiesz się na tym, że pilniej śledzisz kostiumy niż akcję? ;)
UsuńTak. Czasami lubię film oglądać kilka razy. Za pierwszym raczej skupiam się na akcji, a w kolejnych odsłonach odkrywam szczegóły kostiumów i scenografii :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKratka kojarzy mi się z dzieciństwem i moją mamcią, która miała bzika na jej punkcie! ;)
UsuńNosiła plisowane spódnice w przeróżne kraty do tego zawsze górę i dodatki miała kolorem dopasowane!
Chyba odziedziczyłam zamiłowanie do tego aby wszystko pasowało kolorystycznie nie mam na myśli tylko ubioru!
Twoja sukieneczka jest urocza no i ten biały kołnierzyk!
Lubię takie buty....mówię na takie dziadkowe!
U mnie jest tak....
Śmiejąc się mówię, że co bym nie ubrała to i tak źle wyglądam! ;)
Więc mam ten komfort i ubieram się tak jak mi w duszy gra choć często ubolewam, że nie mam takich bardziej teatralnych ciuszków w nich chyba bardziej byłabym sobą! ;)
Ps.
Fajna sesja Włóczykija! ;)
Wiesz co? Musiałabyś sprawdzić czy gdzieś w Twojej okolicy nie ma wyprzedaży teatry nie robią wyprzedaży magazynów. Mnie udało się kiedyś dostać np. na wyprzedaż magazynu Teatru Wielkiego w Poznaniu i wyszłam z dwoma wielkimi torbami ciuchów i butów. Oczywiście po czasie stwierdziłam, że większość z tych rzeczy do niczego się nie nadaje, ale dwie ciągle mam w szafie. To kozaki i płaszcz.
UsuńMoja siostra jest aktorką /jeszcze nie znaną ale to się kiedyś zmieni ;)/i jak tylko będzie wysprzedaż w jakimś znanym jej teatrze da mi znać!
UsuńA tak na razie to wyszukuję w lumpeksach perełki, które czasami się zdarzają....
Fajne te Twoje rzeczy, kozaki takie uwielbiam! W ogóle zauważyłam, że buty lubimy podobne i chyba nie tylko buty....;).
No to świetnie! Ja czasami mam takie okresy na "tearalne" ubieranie się, ale kiedy mi minie, to z przerażeniem myslę, że mogłam się tak smiesznie odziać :) Teraz mam okreś względnej normalności, ale kto wie, co wpadnie mi do głowy za miesiąc? Generalnie mogę swój styl ubierania podzielić na fazy: lata dwudzieste, moda wiktoriańska/teatralna, zdzieciennienie (kropki i Muminki), zimą wschodni folklor itp. Pozdrawiam :)
UsuńA siostrę pozdrów i życz jej ode mnie wielkiego sukcesu!
Dzięki, pozdrowię! ;)
UsuńJa się dziwacznie całe życie ubieram i to dla mnie jest normalne! ;)
No i tak trzymać!!! Bo jak to śpiewa Axl Rose w piosence DON`T DAMN ME: "Vicarious existence is a fucking waste of time"(Zastępcze życie jest pieprzoną stratą czasu). -Łączę serdeczności! _Włóczykij.
UsuńUwielbiam tkaniny w kratkę, więc sukienka jest u mnie numerem 1 :)
OdpowiedzUsuńJa chyba nad kratkę przedkładam "paisley", ale krata też jest ekstra :)
UsuńTak, też tak mam :D Szczególnie z biżuterią, która w połowie dnia okazuje się zupełnie niedobrana :P
OdpowiedzUsuńOprócz tego też ostatnio polubiłam bordo, powinnam mieć więcej ciuszków w tym kolorze. No i mam torebkę o bardzo podobnym fasonie do Twojej :)
Ja uwielbiam bordo od dziecka, chyba dlatego, że mama często kupowała mi rzeczy w tym kolorze :)
UsuńChociaż nie lubię kratek, muszę przyznać, że ta sukienka jest bardzo ładna :) Widzę, że u Ciebie już naprawdę zrobiła się jesień (ach te spadające liście!), więc pozdrawiam jesiennie, Asia
OdpowiedzUsuńU mnie jesień mogłaby trwać pół roku - nie obraziłabym się :) Również pozdrawiam i muszę Ci napisać, że dzisiaj przyleciał do nas na balkon najprawdziwszy mysikrólik. Był nieco oszołomiony, bo chyba uderzył w szybę, ale doszedł do siebie :)
Usuńtorebka rewelacyjna, całość też. iza
OdpowiedzUsuńDzięki Izo:)
Usuńkwitniesz na jesień. : )
OdpowiedzUsuń:D
UsuńEmnildo, uwielbiam tę stylizację. :) Podobają mi się wszystkie jej elementy. Płaszczyk mam podobny, niestety bez futerka, dlatego noszę go wiosną... :)
OdpowiedzUsuńFuterko (kołnierzyk) jest przypinany. Ma fajny rozmiar (nie za duży, nie za mały), więc przypinam go do wszystkiego: do płaszcza, do swetrów, do sukienek...
UsuńTorba cudo! Zresztą sukienka też!
OdpowiedzUsuńDzięki!
UsuńAch, ta kratka, haftowany kołnierzyk i kokardka... Rozczulające... ;) Prawdziwa panienka z dobrego (angielskiego) domu. Na mnie też czasem mszczą się stylizacyjne wymysły. To, co sprawdzone jest jednak najlepsze, zwłaszcza na co dzień. A jesień mogłaby trwać cały rok! No, może z małą przerwą na wiosnę.
OdpowiedzUsuńA na mnie mszczą się najbardziej buty na obcasie, kiedy cały dzień biegam po mieście. Zawsze wmawiam sobie,że idę tylko w parę miejsć, ale zawsze wyskakuje coś extra, a moje stopy dochodzą do siebie przez 3 kolejne dni :)
UsuńMamy raczej inne style, ale sukienkę przygarnęłabym bez zastanowienia :)
OdpowiedzUsuńAngielski styl jest bardzo przyjemny, chociaż wolę chyba jego jeszcze bardziej męską wersję (i to na sobie!). Być angielskim dżentelmenem to chyba największa elegancja, na jaką stać taką żulencję jak ja :D
Jak najbardziej miewam taką huśtawkę: na początku dnia entuzjazm z powodu wybrania takich ładnych butów, a pod koniec dnia przeklinanie złego wyboru ;) Nie mówiąc już o innych nieprzewidzianych sprawach.