Filmowe inspiracje: Edge of love
Odkąd pamiętam, czuję się osobliwie szczęśliwa, kiedy latem nie ma słońca. Prawdziwą przyjemność i energię do życia czerpię z deszczu, burzy (jak Hatifnatowie), sztormu, huraganu, ciemnych chmur, tego szczególnego zapachu mokrej ziemi i rytmicznego dźwięku spadających kropli. Uwielbiam wciągać wtedy kalosze i zapuszczać się w las, badać nieodkryte ścieżki i kwitnące łąki, które w czasie burzowej pogody wydają się być jeszcze zieleńsze niż zwykle. Wspaniale mroczna aura i dni pełne deszczu, które ostatnio do nas zawitały, sprawiły, że przeżywałam niezwykłą przyjemność w obcowaniu z naturą i spacerów bez parasola. W międzyczasie podczytywałam Mamę Muminków (biografię Tove Jansson) i muszę przyznać, że jednej rzeczy jej zazdroszczę. Wyspy. A w zasadzie dwóch. Pierwszą z nich - Bredskär - wynajęła z bratem, na drugiej - Klovharu - żyła ze swoją ukochaną przez 30 lat.
Nim ruszyła budowa, na początku jesieni 1964 roku Tove popłynęła na Klovharu sama, mieszkała w namiocie, przejrzała książkę o Tatusiu i morzu. Wyspa jest zimna, przywiędła, wilgotna. Jest też odludna i pełna spokoju. A ona czuje się "bardzo szczęśliwa".
/Mama Muminków - Boel Westin/
......
Styl, który łączy w sobie elementy boho i inspiracje naturą, bardzo do mnie przemawia - i nie oszukujmy się - w takich właśnie ubraniach czuję się też najlepiej i najswobodniej na co dzień, kiedy nie mam ochoty zwracać na siebie uwagi dziwnym strojem lub po prostu chcę czuć się bardzo wygodnie. Moja szafa pełna jest więc kwiecistych spódnic sukienek, wzorzystych rajstop, puchatych swetrów, ciepłych kamizelek, przyjaznych naturalnych tkanin i neutralnych kolorów. Do stworzenia zestawów tego typu zazwyczaj inspiruje mnie pogoda. Wkładam więc jeden sweter na drugi, wełniane getry, obwijam się dodatkowymi chustami, a w zależności od potrzeby ubieram na siebie skarpetki lub podkolanówki lub rajstopy i kalosze. Jak to się mówi: potrzeba matką wynalazków. Tym razem dodatkowo zainspirowały mnie bohaterki filmu Edge of love, który, choć może nie ma specjalnie ciekawej fabuły (II wojna światowa, dwie pary, miłość i zdrada), to jednak nadrabia zdjęciami i kostiumami, które wyśmienicie prezentują się w otoczeniu walijskiego krajobrazu.
ślicznie!
OdpowiedzUsuńDzięki serdeczne :)
UsuńCiekawa stylizacja, bardzo lubię Twój styl- jest taki niebanalny! I bardzo zachęciłaś mnie do obejrzenia filmu (nawet, jeśli nie ma on zbyt poruszającej fabuły) :)
OdpowiedzUsuńPopieram w całej rozciągłości: jesień, deszcz, burze, pioruny i słońce za chmurami :D
OdpowiedzUsuńJak miło, że ktoś też tak ma :) Ja nie znoszę upalnego, bezchmurnego lata do granic obłędu. Pamiętam jedno takie, kiedy przez chyba 40 dni nie spadła kropla deszczu, a ja wtedy siedziałam w nieście, zakopana w robocie. W końcu po tych 40 dniach przyszła burza i złapała mnie kiedy wracałam rowerem; przemoczona do nitki i przeszczęśliwa. Bardzo lubię, kiedy na niebie coś się dzieje, lubię chmury i odczytywanie zmian pogody z ich kształtu.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa stylizacja, nie wpadłabym na takie połączenie. Zwiewna kiecka ze swetrem jeszcze może, ale kalosze? ;) A te zdjecia z filmu urocze. Brytyjskie do szpiku i to mi sie w nich podoba.
Też lubię taką aurę pogodową :)
OdpowiedzUsuńTeż mi się podobają stylizacje z tego filmu - którego, nota bene, nigdy nie widziałam :). Raz na jakimś blogu obiły mi się o oczy fotosy i utkwiły w pamięci.
OdpowiedzUsuńFajnie wyglądasz, ale ja tam wolę upały :D.
Ładnie i nastrojowo. W klimacie tych pięknych filmowych zdjęć. Też nie przepadam za tropikalnymi upałami. Gdyby jeszcze wilgotne lato nie wiązało się z komarami...
OdpowiedzUsuńInspiracja pięknie odzwierciedlona. Jesteś niepowtarzalna, zawsze z przyjemnością to stwierdzam zaglądając do Ciebie :)
OdpowiedzUsuńWyglądasz bardzo malowniczo - ja również uwielbiam deszcz, może nie oberwanie chmury, które wiąże się z przemoknięciem do suchej nitki, ponieważ mam wtedy przeziębienie jak w banku.Lubię jak jest ładnie i ciepło, ale przy 30 st. C. jest mi za gorąco i za każdym razem przyrzekam sobie, że że od jutra się odchudzam. Bardzo mi się podoba styl boho, a szczególnie zestawienie lekkiej, kwiecistej sukienki z grubym swetrem. Zachęciłaś mnie do obejrzenia filmu, a ze swej strony polecam brytyjski serial o Sherlocku Holmesie, nakręcony w latach 80-tych. W zależności od serii może się nazywać "Przygody Sherlocka Holmesa", "Powrót Sherlocka Holmesa". Główną rolę gra Jeremy Brett. Stroje wnętrza itd. są po prostu cudowne!
OdpowiedzUsuńNie należy mylić tego serialu z polsko-brytyjską ekranizacją, którą można zobaczyć na TVP Historia.
Gabrielle: Sama musiałabym go obejrzeć powtórnie :) Oglądałam go z koleżankami kilka lat temu w Halloween. Z początku włączyłyśmy "Klątwę", ale bałyśmy się tak bardzo, że włączyłyśmy "Edge of love". Tak z zaskoczenia. Teraz obejrzałabym go bardziej świadomie.
OdpowiedzUsuńAngua: O jejku - to jest moje marzenie (od zawsze), żeby zaskoczyła mnie wielka ulewa, kiedy jadę rowerem! Bardzo, bardzo bym chciała!
Karo: Dla każdego coś miłego :D
Arachne-Parasewia: Ja czasem też lubię słońce. Z reguły wiosną, bo po całej mrocznej zimie przyjemnie jest poczuć jego ciepło na twarzy, ale kiedy przychodzi maj i czerwiec najchętniej wyjechałabym na biegun północny. Albo chociaż do Szkocji :) Lipiec za to od paru już lat jest deszczowy i to jest piękne :) Dzięki za podrzucenie serialu - poszukam.
Jesteś moja, pozwolę sobie tak napisać, bo czuję ten klimat maksymalnie!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńdeszcz jest sprawcą największej ilości cudów na Ziemi. Wyglądasz najpiękniej, jak Woolf na spacerze , gdyby żyłą w tych czasach.
OdpowiedzUsuńL.
Jakkolwiek nie przepadam za upałami i temperatura 20-25 jest dla mnie optymalna, to Twojej miłości do deszczu nie mogę dzielić, bo jestem meteopatą, a do tego ostatnio mamy nadmiar opadów. Letnia krótka burza z ciepłą ulewą, co moczy do szpiku kości - wspaniała sprawa, ale jeśli pada tak uciążliwie jak ostatnio, a ja muszę się skupić w pracy, to bywa ciężko i żadna kawa nie pomaga. Natomiast Twój strój inspirowany deszczem uwielbiam! I te kadry z filmu fantastyczne (no, poza kolanami Keiry, ble). Czasem właśnie oglądam nudny film do końca, bo chłonę nastrój budowany ubiorem. Twoje opatulenia i warstwy bardzo trafiają w mój gust, a korona z warkocza to dla mnie marzenie.
OdpowiedzUsuńStylizacja bardzo piękna, moim skromnym zdaniem wyglądasz lepiej niż te dziewczęta z filmu - wole Twoją misterną fryzurę niż ich artystyczne rozczochranie :)Jeśli chodzi o pogodę, to dopiero przy 30+ stopniach przestaje mi być zimno, więc gdybym Ci teraz życzyła chłodnego, deszczowego tygodnia, to byłby z mojej strony masochizm ;) Ale za to pozdrawiam cieplutko. Asia
OdpowiedzUsuńCynamoona: Super!
OdpowiedzUsuńPanna Lola: Dziękuję! :*
grumpygreenmonkey: To o czym piszesz w kwestii filmów, doświadczyłam w przypadku "Śmierci w Wenecji". Po 20 min. byłam kompletnie znużona, ale odzwierciedlenie klimatu włoskiego kurortu z początku wieku,kostiumy... sprawiły, że obejrzałam cały film. Dopiero po roku i ponownym obejrzeniu stwierdziłam, że jest to arcydzieło, ale to już zupełnie inna historia :)
Asia: Dziękuję bardzo :) No to niech będzie +30 i deszcz :) Sprawiedliwie. :)
Ja rowniez uwielbiam patrzec na burze i czuc mokre powietrze W pochmurne i cieple dni od razu mam wiecej energii i inspiracji i lepszy nastroj. Wspaniale sie spaceruje i jezdzi na rowerze i w domu tez jest przyjemnie sluchajac muzyki albo czytajac. Zbyt duzo slonca powoduje u mnie zmeczenie i jakis nieuzasadniony niepokoj ze prawie wszyscy wpadaja wtedy w euforie, a ja niekoniecznie. Pozdrawiam z raczej slonecznego Londynu. Koralova
OdpowiedzUsuńPiekna fryzura i super inspiracja :)
OdpowiedzUsuńkurde... kiedys muszę sie nauczyć zaplatać takie fryzy jak Ty!
OdpowiedzUsuńhej, nominuje Cie do L.B.A
OdpowiedzUsuńwięcej u mnie:
http://agatesfashion.blogspot.com/2013/07/zostaam-nominowana-do-liebster-blog.html
Ten zestaw bardzo mnie przekonuje! Inspiracje książkowo-filomowe oddałaś genialnie :)
OdpowiedzUsuńSłońce - tak, malownicze chmury - jak najbardziej, ale za skrajnościami nie przepadam. Upały mnie dobijają - działam w tempie muchy zanurzonej po czułki w smole. A jako nosiciela długich kiecek za deszczem również nie przepadam.
OdpowiedzUsuńJesteś rozsądną dziewczyna:) Twoje kalosze są świetne, wspaniale się w nich prezentujesz i w niczym nie ustępują hunterom. Powiedz tylko, czy też tak ciężko się sciagają, jak wspomniane,celebryckie huntery?
OdpowiedzUsuńOch, nie mam już tych kaloszy. Między końcem obcasa a końcem pięty patrząc z boku (tak też jest w Hunterach, więc możesz zobaczyć na jakimś zdjęciu o co mi chodzi) jest ok. centymetrowa przerwa. I tam mi pękły. Oba. Po zaledwie kilku miesiącach chodzenia i to nieczęstego, no bo ile się chodzi od wiosny do jesieni w kaloszach? Tak więc tego modelu - kupowałam je w Lidlu - nie polecam. Ściągały się trochę ciężko, bo były dość sztywne. Pozdrawiam
UsuńWłaśnie odświeżam sobie Twoje stare wpisy, idealne do kawy w niedzielne popołudnie :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam sweterki z fakturą (warkoczami itp.), masz talent do wyszukiwania takowych :) Filmowe inspiracje mnie ujęły, zwłaszcza sweterek aktorki na przedostatnim zdjęciu - ten z naszytymi kwiatkami. Cudo!
Twoja wersja stylu boho, skojarzyła mi się ostatnio ze stylem Mori girl. jest to subkultura powstała w Japonii, której przedstawicielki chcą sprawiać wrażenie, że mieszkają gdzieś w lesie, a dnie spędzają na przechadzkach, miłej lekturze i spacerach i tylko przypadkiem można je spotkać w środku dużego miasta ;) Możesz o nich poczytać na przykładtutaj oraz tu. Na Pintereście są setki tablic z inspiracjami w stylu Mori.
Pozdrawiam!