Paris la nuit
Cóż. Nie wyszło tak jakbym chciała. Ani to Paryż, ani frywolne zdjęcia, ani noc, czy choćby zmierzch. Ale, szczerze mówiąc, skojarzenie z Kiki nasunęło mi się w momencie, kiedy zobaczyłam zdjęcia już w komputerze i doszłam do wniosku, że opowiem dziś o niej - królowej Montparnasse'u, osobie, którą podziwiam i zazdroszczę szalonego życia.
......
Chodzi właśnie o Kiki, jedną z najciekawszych postaci paryskiej bohemy lat 20, przyjaciółkę artystów, muzę fotografów i malarzy, aktorkę, artystkę pełną gębą, której, jak mówiła, starcza chleb z cebulą i szklaneczka czerwonego wina; która po nocach włóczyła się po knajpach, wylizywała kieliszki po absyncie i śpiewała sprośne piosenki tańcząc na stole. Kiki stała się symbolem rewolucji obyczajowej, zachowywała się bezpruderyjne, pojawiając się w modnych restauracjach, o zgrozo, bez kapelusza i męskiego towarzystwa, a często też bez ubrania, które zastępowała... koronka przyszyta do płaszcza i udająca suknię.
Była sobą, nie słuchała dobrych rad i wiodła życie pełne burzliwych przygód i romansów, a skandale jakie wywoływała budziły w niej uczucie szczęścia. To dla niej wielu odwiedzało podejrzane kabarety i speluny, gdzie uwodziła publiczność swoim melodyjnym głosem. Pod koniec lat dwudziestych odbył się wernisaż jej prac malarskich, które sprzedane zostały z wielkim powodzeniem. Kiki mogła zbić fortunę - miała talent i to coś, jednak fortuna jej nie interesowała. Mówiła, że życie opiera się na trzech zasadach: jest panią samej siebie, może robić to co chce a wieczorem może tańczyć!
......
Polecam Wam książkę biograficzną o tej niezwykłej kobiecie Kiki. Królowa Montparnasse'u autorstwa Lou Mollgaard. Poniżej dwa fragmenty:
W niektóre wieczory Kiki daje pokaz zaimprowizowanych, groteskowych min. Naśladuje zwierzęta i niektórych klientów, na przykład udaje kurę, chodząc miedzy stolikami, albo wpiąwszy sobie kwiat we włosy, tańczy kankana i podnosi nogę wyżej niż wypada. Kiedy ma już trochę 'w czubie', nachodzi ją ochota, by wyglądać jak mucha chodząca po suficie - z nogami do góry i głową w dół. Spódnica spada jej wówczas na głowę jak abażur. Zwykle łamie wtedy obcasy, a do tego musi płacić 20 franków szefowi sali i okazywać więcej względów typom z obyczajówki za przymknięcie oczu i niekaranie jej za to, że udając muchę, nie ma na sobie majtek...
Wszyscy utytułowani snobi przerażają ją niemal w takim samym stopniu, jak historie o Draculi. Czuje się swobodnie jedynie w towarzystwie przyjaciół artystów, którzy często nie mają czym zapłacić za szklankę wina. Woli uprzejmość ubogich. Wystarczy jej choćby ten niezwykły kloszard, który kłania się za każdym razem, kiedy przechodzi obok jej stolika w Le Dôme i mówi ceremonialnym głosem - "Madame Kiki, pani ma wszystko, a ja nie mam niczego, co mógłbym pani ofiarować". Robi się jej wówczas przyjemnie i czuje się szczęśliwa, że żyje.
......
......
Chodzi właśnie o Kiki, jedną z najciekawszych postaci paryskiej bohemy lat 20, przyjaciółkę artystów, muzę fotografów i malarzy, aktorkę, artystkę pełną gębą, której, jak mówiła, starcza chleb z cebulą i szklaneczka czerwonego wina; która po nocach włóczyła się po knajpach, wylizywała kieliszki po absyncie i śpiewała sprośne piosenki tańcząc na stole. Kiki stała się symbolem rewolucji obyczajowej, zachowywała się bezpruderyjne, pojawiając się w modnych restauracjach, o zgrozo, bez kapelusza i męskiego towarzystwa, a często też bez ubrania, które zastępowała... koronka przyszyta do płaszcza i udająca suknię.
Była sobą, nie słuchała dobrych rad i wiodła życie pełne burzliwych przygód i romansów, a skandale jakie wywoływała budziły w niej uczucie szczęścia. To dla niej wielu odwiedzało podejrzane kabarety i speluny, gdzie uwodziła publiczność swoim melodyjnym głosem. Pod koniec lat dwudziestych odbył się wernisaż jej prac malarskich, które sprzedane zostały z wielkim powodzeniem. Kiki mogła zbić fortunę - miała talent i to coś, jednak fortuna jej nie interesowała. Mówiła, że życie opiera się na trzech zasadach: jest panią samej siebie, może robić to co chce a wieczorem może tańczyć!
......
Polecam Wam książkę biograficzną o tej niezwykłej kobiecie Kiki. Królowa Montparnasse'u autorstwa Lou Mollgaard. Poniżej dwa fragmenty:
W niektóre wieczory Kiki daje pokaz zaimprowizowanych, groteskowych min. Naśladuje zwierzęta i niektórych klientów, na przykład udaje kurę, chodząc miedzy stolikami, albo wpiąwszy sobie kwiat we włosy, tańczy kankana i podnosi nogę wyżej niż wypada. Kiedy ma już trochę 'w czubie', nachodzi ją ochota, by wyglądać jak mucha chodząca po suficie - z nogami do góry i głową w dół. Spódnica spada jej wówczas na głowę jak abażur. Zwykle łamie wtedy obcasy, a do tego musi płacić 20 franków szefowi sali i okazywać więcej względów typom z obyczajówki za przymknięcie oczu i niekaranie jej za to, że udając muchę, nie ma na sobie majtek...
Wszyscy utytułowani snobi przerażają ją niemal w takim samym stopniu, jak historie o Draculi. Czuje się swobodnie jedynie w towarzystwie przyjaciół artystów, którzy często nie mają czym zapłacić za szklankę wina. Woli uprzejmość ubogich. Wystarczy jej choćby ten niezwykły kloszard, który kłania się za każdym razem, kiedy przechodzi obok jej stolika w Le Dôme i mówi ceremonialnym głosem - "Madame Kiki, pani ma wszystko, a ja nie mam niczego, co mógłbym pani ofiarować". Robi się jej wówczas przyjemnie i czuje się szczęśliwa, że żyje.
A swój ubiór kupiłam, w całości, w poniedziałek. Tak się składa, że mam rękę do wyszukiwania zestawów i kiedy przymierzę takowy w kabinie, trudno mi się rozstać z poszczególnymi rzeczami. Szczęśliwie można rzec, że to 'tylko' ciucholand i odpływ pieniędzy nie jest bardzo dotkliwy.
A poniżej zdjęcie bardzo ciekawego, paryskiego lokalu, które wyszperałam kiedyś w internecie - musiało być tam bardzo mhrrrocznie, a sceniczne występy artystów z pewnością pełne były czarnego humoru! Podoba się Wam? Mnie bardzo!
alez mi isę dzisiejszy strój podoba :D a taki pierścien to ma tez moja mama :)
OdpowiedzUsuńBardzo ładny zestaw. Wyglądasz naprawdę frywolnie :)
OdpowiedzUsuńMała Gosia: Dziękuję Ci serdecznie! pozdrów mamę.
OdpowiedzUsuńelfka: Troszkę się starałam, może kiedyś wejdę na wyższy poziom frywolności, taki wiesz... 18+, hihi:)
możesz spokojnie przenieść się w lata 20-te:))
OdpowiedzUsuńśliczny ten szaliczek - całość baaardzo romantyczna...
Kiki ,ciekawa kobieta...
Jak to?! Bez kapelusza?! :D
OdpowiedzUsuńKoronki, uwielbiam. Oczywiście zestaw bezsprzecznie świetny, za to nie mogę oderwać oczu od zdjęcia na którym się śmiejesz i zadzierasz spódnicę - sama radość :) I to zdjęcie ma w sobie coś z Kiki :P
TARA: Dziękuję. Kiki była bardzo ciekawa-bardzo podoba mi się to, że kompletnie nie przejmowała się ludźmi. Ja tak do końca nie potrafię.
OdpowiedzUsuńoldfashioned: Szczerze mówiąc w kapeluszach chodzę, z reguły, latem:) Choć planuję wyłapywać fajne toczki w ciucholandach, które nie zasłaniają widoku, jak kapelusze z rondem i chodzić w nich na co dzień.
Cieszę się, że zdjęcie się podoba! Dziękuję:)
Wiesz co, zastanów się, czy nie skrócić tej spódnicy w takim kształcie, jak ją podciągnęłaś na ostatnim zdjęciu - trochę krótszy przód Wygląda fantastycznie, o wiele bardziej młodzieńczo i energetycznie, a nie wypada z konwencji. Ja bym ciachnęła:)
OdpowiedzUsuńO Kiki chyba cosik kiedyś czytałam, ale poczułam się zmotywowana - poszukam :)
Hm, ciekawa persona ta Kiki :)
OdpowiedzUsuńKoronki są super, bardzo mi się podoba :)
Nie no,znowu mnie powaliłaś!Zestaw zajebisty!!! I pięknie się wyginasz:))
OdpowiedzUsuńA,i zdaje się,że bardzo polubiłabym Kiki:)))
Klamoty: Może i pomysł jest niezły (thx!), ale nie skrócę jej, bo nie mam czasu na przeróbki. W szafie mam chyba 10 rzeczy, które czekają na wszycie, doszycie, czy cokolwiek innego, a mnie się nie chce najzwyczajniej w świecie. Ech.
OdpowiedzUsuńNutmeg: Dzięki!
Sivka: Dziękuję. Jak opanuję sztukę cofania się w czasie, to zabiorę Cię do Kiki, co? Bedziemy się szlajać po knajpach i ŻYĆ:)
Toż to frywolność nad frywolnościami. :) Bardzo podoba mi się spódnica. Jest taka zalotna. :)
OdpowiedzUsuńPiękny i frywolny zestaw. Popieram pomysł skrócenia spódnicy. Na drugim zdjęciu wygląda najkorzystniej. Może zaniesiesz ją do punktu usług krawieckich?
OdpowiedzUsuńMi cała notka kojarzy się z Colette. Podobno pracowała m.in. jako aktorka wędrownego teatrzyku.
OdpowiedzUsuńnaprawde ladna i zgrabna z Ciebie dziewczyna :) wiem ze to Twoj styl. Twoje modowe JA. ale.. nie moge przestac myslec jak bys wygladala ubrana tak w "dzisiejszym" stylu ;)
OdpowiedzUsuńe.
Aneczka: Dziękuję!
OdpowiedzUsuńselveiin: Dziękuję za rady, ale część rzeczy, które mam do przeróbki muszę zanieść do takiego właśnie punktu, bo sama ich nie zmienię i ...nie mogę się wybrać. Nie mogę się też wybrać do szewca, ani do biblioteki, żeby oddać przetrzymane książki. Ciężkie jest życie lenia:)
Colette bliżej nie znam, ale poszukam - może być ciekawą osóbką.
e.:Poprzedni post jest bardziej dzisiejszy, a powiem Ci, ze niedawno wyszłam w dżinsach, krótkiej sportowej kurtce, odjazdowych żółtych trampkach i czułam się troszkę dziwnie. Tak dziwnie jak kiedyś czułam się w retro. Ale kto wie, co we mnie zmieni CZAS?
Cały zestaw za jednym podejściem do lumpeksu?! To dopiero dar! :)
OdpowiedzUsuńA jak spódnica wygląda w pasie? Jest na gumce, czy na sztywnym pasku?
Naprawdę ładnie Ci w koronkach:-) A paryskie skojarzenia od razu się nasuwają, gdy patrzę na Twoje zdjęcia. Dzięki za opowieść o tej ciekawej kobiecie.
OdpowiedzUsuńMiałam na myśli autorkę Klaudyny.
OdpowiedzUsuńJ.Z.: Często mi się to zdarza:) Spódnica jest zakończona zwyczajnie - nie ma ani gumki, ani paska, po prostu się kończy, a z boku wszysty jest zamek.
OdpowiedzUsuńEpsilon: Dziękuję.
selveiin: Wiem, wiem, sprawdziłam w internecie, czym to się ona zajmowała:)
ah, Kiki!
OdpowiedzUsuńładny zestaw, ale najbardziej spodobał mi się pierścionek, bardzo jest ładny :)
Piękny pierścień. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń