W wielkim mieście
Ostatnio zachwycam się Poznaniem. Chodząc uliczkami mniej i bardziej uczęszczanymi, zwracam uwagę na ukryte zakamarki, detale architektoniczne i uważnie przyglądam się miejscom, które mijam. Czasami czuję, jakbym była tutaj po raz pierwszy - wszystko jest dla mnie nowe, nieodkryte i piękne! A to jakaś rzeźbiona brama, kryjąca tajemnice opuszczonego podwórza, a to urokliwy witraż na zapomnianej klatce schodowej cudnie załamujący światło, jakaś stara ścieżka wijąca się, gdzieś, między kamienicami.
......
A nade wszystko lubię patrzeć na Poznań z wysoka, podziwiać rozległą panoramę urozmaiconą budynkami z różnych epok i móc stwierdzić, że jest ładniejsza niż panorama Paryża (tak, tak, odezwała się i mądrzy specjalistka, co w Paryżu nigdy nie była. Ale muszę powiedzieć, że z pomocą wujka Googla zwiedziłam sobie to miasto wirtualnie wzdłuż i wszerz i owszem, jest czarujące, ale czy ładniejsze od Poznania? Kiedyś to sprawdzę naocznie.) W każdym razie widok na plac Bernardyński z 5-go piętra jest niesamowity, no nie?! Dla mnie bomba, a nawet bomba z rumem!
......
Zdjęcie nocne przedstawia jedną z moich ulubionych poznańskich uliczek, łączącą św. Marcina z Taczaka. Lubię sobie nią wędrować przed, lub po pracy i myśleć o niebieskich migdałach, bo w tej ścieżce zaklęta jest magia i myślenie o cudach i abstrakcjach jest tu jak najbardziej na miejscu.
......
A nade wszystko lubię patrzeć na Poznań z wysoka, podziwiać rozległą panoramę urozmaiconą budynkami z różnych epok i móc stwierdzić, że jest ładniejsza niż panorama Paryża (tak, tak, odezwała się i mądrzy specjalistka, co w Paryżu nigdy nie była. Ale muszę powiedzieć, że z pomocą wujka Googla zwiedziłam sobie to miasto wirtualnie wzdłuż i wszerz i owszem, jest czarujące, ale czy ładniejsze od Poznania? Kiedyś to sprawdzę naocznie.) W każdym razie widok na plac Bernardyński z 5-go piętra jest niesamowity, no nie?! Dla mnie bomba, a nawet bomba z rumem!
......
Zdjęcie nocne przedstawia jedną z moich ulubionych poznańskich uliczek, łączącą św. Marcina z Taczaka. Lubię sobie nią wędrować przed, lub po pracy i myśleć o niebieskich migdałach, bo w tej ścieżce zaklęta jest magia i myślenie o cudach i abstrakcjach jest tu jak najbardziej na miejscu.
A, to już teraz wiem, gdzie mieszkasz :D
OdpowiedzUsuńA tak na poważnie, uwielbiam Poznań!!!
Pewnie byłaś na tej wystawie:mnp.art.pl/2007/moda/index.html w Muzeum Narodowym?;)ja tam spędziłam niegdyś całą sobotę:)
OdpowiedzUsuńPIĘKNE ZDJĘCIA.
OdpowiedzUsuńEh, prawie łezka mi się w oku zakręciła, tak często kiedyś bywałam w Poznaniu...
OdpowiedzUsuńkażde miasto ma swój urok, nawet to najmniejsze :)
OdpowiedzUsuńPoznań równa się moja ukochana Musierowicz<3
OdpowiedzUsuńKapitalne zdjęcia. Klimatyczne, urokliwe i takie Twoje :)
OdpowiedzUsuńAle gdzie Emnilda?
Czekam na Twój happy blog!
Każde miasto ma w sobie takie detale, których na co dzień oko przechodnia nie dostrzega... A wykonali je ludzie dla ludzi. Też lubię odkrywać takie rzeczy - to tak, jakby dostać niespodziewany prezent :).
OdpowiedzUsuńNocna uliczka rzeczywiście urokliwa.
W Poznaniu nigdy nie byłam ale słyszałam że miasto wspaniałe! Piękne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńBiurowa: Ojjoj, jak mogłam się aż tak zdradzić:P hihi. Ja zaczynam w poznaniu dostrzegać piękno, tam gdzie chcę je dostrzegać - w zapomnianych miejscach. Tak , zdecydowanie - nasz miasto ma potencjał!
OdpowiedzUsuńmagda: Byłam, ale jakoś specjalnie się nie zachwyciłam. Urzekła mnie za to wystawa wachlarzy (też w tym muzeum) - były cudowne - z szylkretu, koronek, ręcznie malowane - co jeden to ładniejszy. Nie wiem czy ta wystawa jeszcze się odbywa - niemniej polecam!
Mycha: Dzięki!
Pani La Mome: Wolałabym żebyś się uśmiechała! Z pewnością niedługo znów zrobię nowe zdjęcia - póki co czekam na Wenę:)
Mała Gosia: O tak! Najgorsze, ze dopiero niedawno sobie to uświadomiłam!
Panna Lola: A nawet = Jeżyce = moja dzielnica, w gwarze = mój fyrtel, a jak to mówili za moich gimnazjalnych czasów koledzy: Jeżyce PANY:)
szmaragda: Tu jestem. Emnilda ma różne oblicza (jak Światowid, czy Świętowit) i swoje happy oblicze pokaże już w następnym poście. Myśli tylko cały czas nad tym, co sprawia jej NAJWIĘKSZE szczęście, bo, że wszystko sprawia jej szczęście to już wie:)
karo: Bardzo fajnie żeś to wymyśliła - prezent od miasta. To brzmi super i najlepsze jest to, że tych prezentów jest tak naprawdę nieskończona ilość, a i te otrzymane cały czas na nowo sprawiają frajdę!
marivaudage: Tak, tak - koniecznie wpadnij! Może w wakacje? Ja postanowiłam sobie takie właśnie wakacje - tournee po niektórych polskich miastach. Żeby je poznać bardziej, głębiej, żeby je zrozumieć:)Pozdrawiam!
zdjecie nocne jest swietne. przypomnialas mi jak bardzo tesknie za domem...
OdpowiedzUsuńDroga Emnildo, dziś od rana usiłuję dobrać się do Twojego nowego posta, ale za każdym razem czytam, że nie odnaleziono strony. Co się dzieje??
OdpowiedzUsuńA już jestem taka ciekawa, że ojejku!
Blue Note: Dzięki:) Pochodzisz z Poznania?
OdpowiedzUsuńszmaragda: Już jest. Musiałam go jeszcze troszkę uzupełnić, zresztą nie powinnam tak dodawać dzień po dniu nowych postów, bo kiedy weny zabraknie, to będzie klops. Dozuję więc przyjemności z umiarem:) Pozdrawiam:D
Widzę! Bo mnie zmyliła moja zakładka w blogspocie - mówili mi, że jest nowy post, a ja go nie widziałam. Ignorancja ;)
OdpowiedzUsuńPrzypomniałaś mi jak bardzo tęsknię za Poznaniem :)
OdpowiedzUsuńP.S. Czy to ta uliczka na której kiedyś zawsze pachniało budyniem?
Strachulec: Ta uliczka (ostatnio sprawdziłam) to Garncarska. Ja tam budyniu nie czułam, prędzej sól i pieprz, bo znajduje się tam knajpka o takiej właśnie nazwie:) Być może mają tam budyń i być może kiedyś to sprawdzę:) Pozdrawiam:D
OdpowiedzUsuńPięknie:))))Muszę odwiedzić Poznań.
OdpowiedzUsuńPoznań, kojarzy mi się od lat z Jeżycjadą Musierowicz:))
OdpowiedzUsuńszkoda,że mam troszkę kilometrów,bo pospacerowałabym sobie uliczkami Idy,Kreski i Kłamczuchy;))