Dzień dobry czyli Sa-bah al-cha-jer!
Sklepik ten w zasadzie nie wyróżniał się niczym szczególnym, jeśli porównać go do innych tego typu przybytków, znajdujących się na pewnej handlowej uliczce w Egipcie. Jak wszędzie, tak i tutaj, towar wychodził do klienta, w workach przed wejściem piętrzyły się kwiaty hibiskusa, naturalne pumeksy i inne specyfiki, w powietrzu zaś unosił aromat kadzideł i egzotycznych owoców, a sprzedawca już z z daleka nawoływał, żeby odwiedzić właśnie jego sklep. Jednak to, co przyciągnęło moją uwagę, kazało się zatrzymać, obejrzeć dokładnie witrynę, a następnie wejść do środka, były starocie* (no i twarz Hugh Laurie'go, który "firmuje" ten sklepik, nazywający się po prostu Doktor House).
......
Nieczęsto zdarza mi się wpadać podczas swoich podróży na tego typu sklepiki (w zasadzie jedynym odnotowanym w mojej pamięci jest sklep ze starzyzną w El-Jem w Tunezji, ale ceny były zaporowe), więc tym chętniej zajrzałam do środka, a tam... istny oczopląs! Serio! Nie wiedziałam na co mam patrzeć, bo cały sklep - w tym ściany i sufit - pełne były najróżniejszych przedmiotów: małych i dużych, śmiesznych, tradycyjnie islamskich, pięknych, nieużytecznych, kolorowych i kiczowatych. Po prostu raj poszukiwacza. Spędziłam tam dobre 40 minut, racząc się w międzyczasie pyszną beduińską herbatą i opowieściami właściciela, który okazał się przemiłym gościem.
......
Do sklepiku wracałam kilkukrotnie, traktując go później bardziej jako magiczną miejscówkę, w której można napić się herbaty, niż miejsce zakupów (te zrobiłam za drugim razem). Najbardziej przypadł mi do gustu właśnie - bądź co bądź - kiczowaty wystrój, który jednak tworzył fantastyczną całość, a wygodne kanapy i cudowne zapachy aromatyzowanych herbat sprawiały, że za każdym razem opuszczałam to miejsce niechętnie. Właściciel sklepu pozwolił mi również zrobić w swoim królestwie kilka zdjęć na bloga, a nawet sam się na nich pokazał :) Tak więc zostawiam Was z tymi fotografiami i mam nadzieję, że choć trochę oddadzą Wam niesamowity klimat tego miejsca.
* Egipskie przepisy celne nie pozwalają przewozić przedmiotów, które liczą sobie więcej niż 100 lat.
......
Jeżeli temat oryginalnych sklepów Was zainteresował, zapraszam do innego mojego wpisu, w którym odwiedzam wenecki butik Dolce & Gabbana.
......
Nieczęsto zdarza mi się wpadać podczas swoich podróży na tego typu sklepiki (w zasadzie jedynym odnotowanym w mojej pamięci jest sklep ze starzyzną w El-Jem w Tunezji, ale ceny były zaporowe), więc tym chętniej zajrzałam do środka, a tam... istny oczopląs! Serio! Nie wiedziałam na co mam patrzeć, bo cały sklep - w tym ściany i sufit - pełne były najróżniejszych przedmiotów: małych i dużych, śmiesznych, tradycyjnie islamskich, pięknych, nieużytecznych, kolorowych i kiczowatych. Po prostu raj poszukiwacza. Spędziłam tam dobre 40 minut, racząc się w międzyczasie pyszną beduińską herbatą i opowieściami właściciela, który okazał się przemiłym gościem.
......
Do sklepiku wracałam kilkukrotnie, traktując go później bardziej jako magiczną miejscówkę, w której można napić się herbaty, niż miejsce zakupów (te zrobiłam za drugim razem). Najbardziej przypadł mi do gustu właśnie - bądź co bądź - kiczowaty wystrój, który jednak tworzył fantastyczną całość, a wygodne kanapy i cudowne zapachy aromatyzowanych herbat sprawiały, że za każdym razem opuszczałam to miejsce niechętnie. Właściciel sklepu pozwolił mi również zrobić w swoim królestwie kilka zdjęć na bloga, a nawet sam się na nich pokazał :) Tak więc zostawiam Was z tymi fotografiami i mam nadzieję, że choć trochę oddadzą Wam niesamowity klimat tego miejsca.
* Egipskie przepisy celne nie pozwalają przewozić przedmiotów, które liczą sobie więcej niż 100 lat.
......
Jeżeli temat oryginalnych sklepów Was zainteresował, zapraszam do innego mojego wpisu, w którym odwiedzam wenecki butik Dolce & Gabbana.
W sklepie pełno było starych zdjęć, w pięknych ramach. Skusiłam się na jedno, przedstawiające czterech panów w fezach na głowie. Nazywam ich egipskimi wujkami, ale ciągle myślę nad imionami. Jakieś pomysły?
Świetnym pomysłem na częściową ozdobę sufitu, który podpatrzyłam u Doktora House'a jest drewniana sztukateria, która może być dodatkowo oświetlona, dzięki czemu wnętrze nabiera ciepła i charakteru.
Wypróbowałam większość instrumentów muzycznych, które były dostępne w sklepie. Niestety, raczej z marnym skutkiem.
Podstawowymi towarami sprzedawanymi w sklepie były rozmaite zioła, przyprawy, herbaty, kremy i olejki. Tych ostatnich było - tak na oko - kilkadziesiąt rodzajów: przeciwzmarszczkowe, wybielające skórę, powiększające piersi, zmniejszające fałdki na brzuchu, leczące egzemy i liszaje, zapobiegające migrenie, odstresowujące, wspomagające leczenie depresji, a także typowe olejki roślinne. Ja zaopatrzyłam się w krem do ciała z olejkiem kokosowym, który świetnie natłuszcza suchą skórę.
A to duma właściciela, stara francuska maszyna do wyświetlania filmów (o ile dobrze zrozumiałam).
Oglądanie samych tylko cudeniek umieszczonych w witrynie wystawowej zajęło mi dobrych kilka minut.
Wszystkie mazidła można było przetestować przed zakupem. A o tym co kupiłam w sklepie, co w ogóle przywiozłam i lubię przywozić z podróży, napiszę w którymś z kolejnych postów. Stay tuned.
......
Gdybyście byli akurat w Sharm El-Sheikh i chcieli odwiedzić sklep Doktor House'a, podaję adres:
Nabq Bay - El Khan Mall - sklep nr 26 (uliczka naprzeciwko Hard Rock Cafe).
Ale świetne miejsce! Marzę, by kiedyś odwiedzić taki sklep, namacać się tych wszystkich kosmetyków, nawąchać ziół, napić herbaty... Miejsce z duszą, a właściciel bardzo pozytywny - super, że bez problemu dał się nakłonić na sesję w sklepie :)
OdpowiedzUsuńSprzedawcy w takich sklepikach wręcz sami zapraszają do zdjęć, uważając to za reklamę dla swojego sklepu (raz musiałam zrobić Włóczykijowi zdjęcie na tle koszulek w jakimś sklepie, żeby sprzedawca dał nam wreszcie spokój :)), ale fakt, że w tym miejscu robienie zdjęć było ogromną przyjemnością.
UsuńTrzymam kciuki, żebyś w najbliższym czasie trafiła do jakiegoś magicznego sklepiku! ^_^
Wow sklep pełen wrażeń ! To musiał być udany dzień :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie w wolnej chwili
Pozdrawiam !
Oj tak :) Zajrzę do Ciebie w wolnej chwili :)
UsuńZazdroszczę podróży, bardzo fajna relacja i świetny blog na pewno będę tutaj częściej wpadać :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję i zapraszam :)
UsuńAle wspaniałe miejsce! Gdyby Bruno Schulz był Egipcjaninem, na pewno umieściłby tu akcję "Sklepów cynamonowych".
OdpowiedzUsuńNo i teraz nastąpi ten niezręczny moment, w którym muszę powiedzieć: Nie czytałam. Miałam kiedyś "Sklepy..." wypożyczone z biblioteki, ale po miesiącu musiałam je oddać nie przeczytawszy. Mam nadzieję, że kiedyś nadrobię zaległości :)
UsuńKoniecznie nadrób i to szybko. Jestem pewna, że będziesz zachwycona. Mam wrażenie, że to twój typ książki.
UsuńNo to teraz nie pozostaje mi już nic innego, jak tylko w najbliższym czasie sięgnąć po Schultza.
UsuńI ja tak uważam. "Sklepy cynamonowe" to magia słowa.
UsuńMam zaległości na blogach, ale dotarłam i widzę piękną podróżniczkę. Zdjęcie nr 11 - cudne. Widać na fotkach, że jesteś w swoim żywiole. Pozdrawiam Cię serdecznie.
Dziękuję, dziękuję :)
UsuńTak idealnie pasujesz do tego miejsca! Dobrze, że właściciel nie chciał zostawić Cię jako żywej pięknej reklamy. *^0^*
OdpowiedzUsuńHaha, nie chciał, ale w zamian za mnie proponował Włóczykijowi swoje trzy sklepy. Na szczęście Włóczykij nie skorzystał z oferty. Ufff! :D
UsuńWow! Ale tam klimatycznie.
OdpowiedzUsuńCo za uroczy sklepik. Widać, że czujesz się tam swobodnie i najwyraźniej oczarowałaś sobą właściciela :) Przez to, że jesteś taka naturalna i autentycznie zaintrygowana, te zdjęcia są fantastyczne. Wspaniała pamiątka z wakacji! Pozdrawiam serdecznie, Asia
OdpowiedzUsuńDziękuję. Atmosfera w sklepie rzeczywiście była bardzo przyjacielska, więc nie miałam problemu, żeby wszystko obejrzeć i pomacać, a wręcz czułam się tam "jak u siebie", że się tak wyrażę. Pozytywne nastawienie właścicieli sklepików sprawia, że w takich miejscach naprawdę chce się przebywać, posiedzieć no i zrobić zakupy, bo przecież każdy wchodzący to potencjalny zysk dla sprzedawcy, dlatego w większości sklepów jest sympatycznie. W niektórych tylko miejscach sprzedawcy łażą za Tobą krok w krok, pokazując cały towar i przynosząc na sklep pół zaplecza i to jest trochę niefajne, tym bardziej jeżeli wiesz, że nic nie kupisz, a wchodzisz do sklepu z czystej tylko ciekawości.
UsuńNiesamowite miejsce :) Czekam na posta o tym, co stamtad przywiozlas :)
OdpowiedzUsuńMyślę że post z pamiątkami powinien się pojawić w przyszłym tygodniu :)
UsuńHow much funny you are... really nice....
OdpowiedzUsuńThanks Ashiq. You're very kind :)
UsuńMuhammad 1, Muhammad 2, Muhammad 3 i Muhammad 4- imiona dla panów na zdjęciu
OdpowiedzUsuńPrzemyślę sprawę, dzięki! :D
UsuńTo musiały być świetne wakacje. Czekam na więcej zdjęć i opowieści.
OdpowiedzUsuńŚwietne, ale w tym roku raczej leniwe, więc ciekawych opowieści zbyt wiele w zanadrzu nie mam :( Ale coś tam się wymyśli.
UsuńAleż klimatyczne miejsce. Też bym dostała oczopląsu od tych wszystkich buteleczek, ustrojstw i durnostojek, które widać w tle. A jeśli w dodatku, jak piszesz, jest tam równie imponujący wybór herbat i ziółek, to w ogóle bym przepadła. Czekam z niecierpliwością na prezentację Twoich pamiątek :)
OdpowiedzUsuńKupiłam właśnie m.in. kilka rodzajów herbat, które mi teraz wspaniale pachną w kuchni :) Bardzo lubię przywozić z podróży produkty lokalne, w tym wypadku tamtejsze herbaty np. beduińską, ale o tym napiszę zaś... :D
UsuńTyle tu przeróżnych drobiazgów, że aż dostaję oczopląsu. :)) Ale w pozytywnym znaczeniu tego słowa. :D Niezwykłe miejsce, chciałabym kiedyś odwiedzić taki sklep. :)
OdpowiedzUsuńOczopląs to najwłaściwsze słowo dla tego sklepu. Byłam już w różnych miejscach, ale to jest szczególne, bo wiele z tych staroci na sprzedaż pełniło też funkcję użytkową, wystarczyłoby tylko słowo, a sprzedawca zaraz opróżniłby i zapakował co trzeba :)
UsuńAjjj:D horror vacui <3 :D
OdpowiedzUsuńWasze uśmiechy mówią wszystko!:D super:D:D
Horror vacui - właśnie! Uwielbiam takie wnętrza, tylko odkurzanie tych wszystkich rzeczy, to później też jest horror:)
UsuńJeszcze mnie do Egiptu nie zagnało, ale jak będę się wybierać zgłoszę się po jakieś dokładniejsze namiary ;)
OdpowiedzUsuńOk. Mam kilka namiarów na fajne sklepy w Sharm el-Sheikh i Luksorze, więc służę pomocą :D
UsuńCUDOWNE MIEJSCE
OdpowiedzUsuńZ pozdrowieniami :*
Ola z Fashiondoll.pl
♡
Dziękuję i również pozdrawiam :)
UsuńA czy oprócz olejków i mazideł te wszystkie cudeńka oblepiające ściany i sufit również były na sprzedaż?
OdpowiedzUsuńTak! Wszystko można było kupić - podejrzewam, że właściciel byłby skłonny sprzedać nawet stołek na którym siedział :) I to właśnie podobało mi się w tym sklepie najbardziej :)
UsuńUwielbiam takie miejsca! Oj, nieprędko dałoby się mnie stamtąd wyciągnąć!
OdpowiedzUsuńvery nice ever. ...
OdpowiedzUsuń