Co nowego w grudniu? Mix #9


Wracam na dobre moi drodzy czytelnicy! Ostatni miesiąc był dla mnie dość ciężki, ponieważ zmieniałam pracę i wiązało się to ze sporym zaangażowaniem z mojej strony. Nie oznacza to, że teraz spoczęłam na laurach - tak naprawdę egzaminy, które były zakończeniem całego procesu rekrutacyjnego dopiero się zakończyły i nadal sporo nauki przede mną, ale będę miała zdecydowanie więcej wolnego czasu, co przełoży się na częstsze wpisy na blogu.
......
Żeby nie przynudzać - jako że ostatnio kompletnie nie miałam głowy do ładnego ubierania się, a tym bardziej robienia tematycznych sesji zdjęciowych, postanowiłam podzielić się z Wami nowościami (jak zobaczycie, niektóre nowości są całkiem stare) czyli stworzyć kolejny mix przypadkowych zdjęć (to już dziewiąty!) z różnymi fajnymi rzeczami. Także zaczynamy!
......
Przypominam też, że w razie gdyby ktoś bardzo za mną tęsknił, w przerwach między wpisami na blogu, może zaglądać na emnildowego fejsbuka lub instagrama. Tam jestem prawie codziennie.

Czy pamiętacie jeszcze chusty, które kupiłam jesienią w Krakowie? Jedna z nich okazała się być oryginalnym wyrobem z pierwszej rosyjskiej manufaktury takich właśnie chust, znajdującej się i funkcjonującej do dziś w miejscowości Pawłowskij Posad pod Moskwą. Odkryłam to za sprawą jednej z czytelniczek bloga, dzięki której poszperałam trochę w internecie i wśród tysiąca ludowych wzorów odnalazłam swój. Chusta obecnie służy mi jako obrus, ale zamierzam również wykorzystywać ją zgodnie ze sposobem przeznaczenia. Dodatkowo, tradycyjny proces wyrobu chust i dzieje samej fabryki są na tyle ciekawe, że mam nadzieję opisać je niedługo w osobnym wpisie.

Lubię owsiankę, ale o ileż przyjemniej je się ją, kiedy wiadomo, że na dnie talerza czeka piękny retro wizerunek małej dziewczynki z mufką ^_^

Notesy z żydowskimi grafikami kupiłam w Krakowie, w księgarni Austeria. Mają ozdobne strony przy okładce, a w środku gładkie, kremowe kartki. Do kupienia również na internetowej stronie księgarni.

Bluzkę z haftem kupiłam w ciucholandzie za 3 złote. W połączeniu z aksamitną spódnicą, dawną biżuterią i futrzakiem, tworzy świetny zestaw w dawnym stylu.

Torebki to jak najbardziej nowości, ale... sprzed wielu miesięcy. O ile nie zawodzi mnie pamięć, nie pokazywałam ich jeszcze na blogu, a mam się (nieskromnie przyznaję) czym pochwalić, bowiem otrzymałam je w prezencie od dwóch czytelniczek bloga - jedna z nich przekazała mi całą, zbieraną latami, kolekcję. Torebki są dla mnie bardzo cenne, gdyż, po pierwsze: są prezentem, a po drugie: wykonano je ze skór aligatorów i węży, tym bardziej więc dziękuję raz jeszcze za przekazanie ich w moje ręce. Dbam o nie należycie - mają nawet swoją półkę w czarnej szafie w dalekowschodnim pokoju.

Książki to też dość stara sprawa, bo kupiłam je we wrześniu w Krakowie (w taniej księgarni na Grodzkiej). Dehnela nie przedstawiam - to mój ulubiony, pięknie staroświecki, pisarz młodego pokolenia i mam nadzieję zgromadzić w końcu wszystkie jego książki. Na Szaleństwo katalogowania nigdy się jakoś specjalnie nie "grzałam", ale kupiłam ze względu na przystępną cenę, poza tym książki Eco to zawsze intelektualna uczta - tak jest i w tym przypadku. Notatki myśliwskie z Afryki oraz Wyprawa do Chiwy uzupełniają moją niewielką, jak na razie,  kolekcję dawnych książek podróżniczych, które bardzo, bardzo lubię. Jest w nich wiele rzeczy, które mnie osobiście zachwycają: archaiczny język, dawne obyczaje oraz kultura podróżowania i dalekie krainy, które - przy uświadomieniu sobie ówczesnych możliwości dotarcia do nich - jawią się jako jeszcze bardziej tajemnicze i niezwykłe. O ziemiańskim świętowaniu to kolejny, w moim zbiorze, album wydawnictwa PWN, który opisuje najważniejsze tradycje związane z obchodzeniem świąt Bożego Narodzenia i Wielkiej Nocy. Piękne ilustracje z epoki i mnóstwo ciekawostek sprawiają, że czyta się go wyśmienicie. Daleki Wschód w Wilanowie to niewielka objętościowo książeczka z mnóstwem ciekawych informacji dotyczących wilanowskiej kolekcji chinoiserie oraz pięknym zdjęciami poszczególnych eksponatów. Dodatkowo zawiera wiele cennych wskazówek dotyczących sztuki dalekowschodniej w ogóle, przekazanych w bardzo przystępny sposób. Historia świata w sztuce to album, w którym poszczególne historyczne wydarzenia zilustrowano obrazami, tłumacząc zarazem ich motywy i symbolikę. Przez to, że każdemu wydarzeniu poświęcone są tylko dwie strony, album jest idealny do czytania przed snem lub wtedy, kiedy nie ma czasu, by poświęcić go na dłuższą lekturę. Pisma o kulturze i sztuce z kolei, to zbiór arcyciekawych esejów o sztuce. Tak się zaczytałam w księgarni, że musiałam wziąć tę książkę do domu.

Liczba używanych przeze mnie kosmetyków (zarówno do pielęgnacji jak i makijażu) jest naprawdę niewielka, dlatego tych rzeczy, które mogę z czystym sumieniem polecić jest zaledwie kilka. Pierwszą z nich jest mgiełka o zapachu zielonej herbaty z Avonu. Jak na mgiełkę, zapach utrzymuje się długo, jest dość intensywny i bardzo ładny. Naturalny peeling do ciała firmy Nacomi to kolejny godny polecenia kosmetyk: dzięki zawartości masła shea nie muszę dodatkowo natłuszczać ciała po kąpieli, a kawa, która jest składnikiem peelingu, pachnie przepięknie. Moje trzecie odkrycie to elektryczna szczoteczka do zębów. Kupiłam (przyznaję) powodowana impulsem, bo moje koleżanki bardzo ją sobie chwaliły, więc kiedy zobaczyłam, że w Rossmannie jest na nią promocja długo się nie zastanawiałam. Zauważyłam różnicę już po pierwszym użyciu, a niedawno minął miesiąc jak jej używam i jestem bardzo zadowolona. Zęby rzeczywiście są dokładnie wyczyszczone, a wbudowany timer sprawia, że czasu mycia nie trzeba kontrolować z zegarkiem. Być może kiedyś zainwestuję w jakąś bardziej bajerancką szczoteczkę - w tej chwili ta najzwyklejsza w zupełności mnie zadowala.

Biszkoptowe ciasto z gruszkami i cynamonem, upieczone przez Włóczykija. Jest pyszne!

Moje tegoroczne odkrycie, o którym pisałam już na fejsbuku, czyli cejlońskie herbaty Basilur, które w przeciwieństwie do wielu smakowych herbat (które pięknie pachną, a gorzej smakują), smakują co najmniej tak dobrze jak pachną. Szczególnie zimową porą bardzo cenię sobie dobre herbaciane napary, a te z pewnością takie są. Moją małą kolekcję herbat Basilur stanowią cztery jej rodzaje: zielona z marokańską miętą (która ostatnio stała się jakoś bardzo popularna, bo produkują ją już chyba wszystkie większe firmy) oraz herbaty czarne z aromatami owocowymi mango, ananasa i marakui; truskawki i moreli; malin i papai. Herbaty kupiłam w Auchan Komorniki - ostatnio każda moja wizyta w tym sklepie kończy się kupieniem kilku opakowań. Na zapas dla siebie i na prezenty dla rodziny i znajomych.
Dodatkowy plus za piękne opakowania i puszki w oryginalnych kształtach.

Buty i futrzaną czapkę wypatrzyłam jakiś czas temu w ciucholandzie. Buty są skórzane, bardzo wygodne i mają fajny design, chociaż zamiast sznurowadeł planuję wiązanie z kolorowej wstążki. Na razie noszę takie, bo jakoś zawsze mi nie po drodze do pasmanterii.
......
A poniżej jeden z moich codziennych jesienno-zimowych outfitów. Kamizelka z ciucholandu (jakże by inaczej) to moje ulubione tegoroczne okrycie na chłodne dni. Daje radę nawet przy minusowej temperaturze.


Komentarze

  1. Zmiana pracy to poważna sprawa D: Trzymam kciuki, żeby w tej nowej wszystko było jak najlepiej :)

    No i czekam na post o manufakturze chust :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę Się, że wróciłaś z nowym wpisem :) Gratuluję rozwoju kariery :)
    Rosyjskie chusty są przepiękne, chętnie o nich więcej przeczytam.
    Jeśli lubisz Dehnela, co powiesz na retro kryminał, którego akcja dzieje się w dziewiętnastowiecznym Krakowie? Niedawno wyszła Tajemnica domu Helclów Maryli Szymiczkowej, a tak naprawdę autorstwa Jacka Dehnela i Piotra Tarczyńskiego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam, znam - twórczość Dehnela śledzę na bieżąco - "Dom Helclów i "Matka Makryna" to moje kolejne książkowe must have.

      Usuń
    2. Obie świetne, każda w swoim stylu. A czy "Dziennik roku chrystusowego" czytałaś? Ja właśnie czytam, odkrywając co najmniej drugie oblicze autora... ;)

      Usuń
    3. Mam na półce, ale czeka w kolejce ;)

      Usuń
    4. Mam na półce, ale czeka w kolejce ;)

      Usuń
  3. Powodzenia życzę w nowej pracy:)))fajnie że się odezwałaś i to bardzo interesującym postem:)))Pozdrawiam serdecznie:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję! Teraz będę się pojawiać już regularnie. Do napisania :)

      Usuń
  4. Jak zawsze bardzo ciekawie. Moge zapytac, co robisz zawodowo? Jestes tak niezwykla osoba, ze nie wyobrazam sobie, abys parala sie jakims 'przyziemnym' zajeciem... Obstawiam muzeum, galerie sztuki lub cokolwiek w tym rodzaju?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie trafiłaś :) Pracuję w jednym z wydziałów Urzędu Wojewódzkiego, więc moja zawodowa droga nie jest kompletnie związana z blogiem i zainteresowaniami około blogowymi, ale kto wie, co będzie w przyszłości? :D

      Usuń
  5. Powodzenia w nowej pracy! Widzę, że łączy nas uwielbienie dla Dehnela i ludowych chust. A znasz sklep www.folkstar.pl? Ja już chyba jestem uzależniona ;-) Pozdrawiam serdecznie, Asia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie! Sklepu nie znam, ale dzięki wielkie za informację - zaraz zajrzę :)

      Usuń
  6. Zawsze, gdy zaglądam do Twojego skarbca, spływa na mnie zeń jakaś inspiracja. Tym razem dzięki Tobie przypomniałam sobie o przepięknych chustach po mojej prababci. Jedna została wydziergana szydełkiem z bardzo cieniutkiej nici w odcieniu starego złota, druga to gruba tkanina jedwabna. Obie mają frędzle długie i gęste, niczym włosy. Wszystkie grudniowe nowości piękne i jak zwykle w dobrym emnildowym stylu. Napisałabym, że i w moim, ale to zabrzmiałoby nieskromnie... ;) Co do książek, to z wilanowskiej serii mam inny tom, poświęcony fajansowi. Dehnel, to Dehnel, jego można czytać "na hurt i na detal". Pruszaka mam, teraz poluję na drugą. I na Eco we w miarę przystępnej cenie. Jak zapewne wiesz, masz w domu prawdziwy skarb! Mężczyznę, który piecze TAKIE ciasta! (Przy okazji pozdrawiam autora tych pyszności). Mój mąż prędzej wysadziłby kuchnię w powietrze... Ech... ;) Powodzenia w nowej pracy. Pozdrawiam (jeszcze) jesiennie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za obszerny komentarz! Też mam jedną taką chustę z dłuuuugimi frędzlami i cały czas zastanawiam się, gdzie w domu mogłabym ją wystawić, ale jeszcze nie znalazłam odpowiedniego miejsca :) Jest czarna, szyta z atłasu i wyszywana częściowo w kolorowe kwiaty.
      Włóczykija również pozdrawia, a ja dodam jeszcze w tajemnicy, że ten skarb nie tylko piecze, ale i zmywa :) Pozdrawiam serdecznie.


      Usuń
    2. O, u nas w domu jest zawsze batalia o zmywanie! Nadmiar chętnych! Tyle, że gdy mój mąż zmywa, to owszem, bardzo starannie, ale wtedy i cała kuchnia pływa... ;)

      Usuń
    3. Anonimowy23/12/15

      U nas często na klatce schodowej pływa, gdy się spieszę myjąc ową klatkę schodową (te wiaderka jakieś takie niestabilne robią ;-) ). -Łączę serdeczności! _Włóczykij.

      Usuń
  7. Anonimowy11/12/15

    Piękna aranżacja pokoju, taka przytulna i klimatyczna, w której miło jest zaszyć się w zimowe wieczory z kubkiem lub filiżanką czegoś rozgrzewającego. Poza tym, cieszę się,że masz lampę solną, bo to rzadki, acz urokliwy element wystroju wnętrza. U nas też takowe bywały, bo mój tata regularnie otrzymywał je w prezencie.
    Szalenie Ci pasuje kreska na oku, wyglądasz romantycznie i nostalgicznie.
    Jeśli interesuje Cię kultura żydowska, to polecam Ci ciekawą powieść beletrystyczną "Kabalista z Pragi" Marka Haltera.
    Życzę Ci dużo sukcesów w nowej pracy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz i za życzenia. O powieści, którą polecasz, nie słyszałam, także zaraz zerknę co to takiego :) A co do lampy solnej, rzeczywiście ma w sobie wielki urok. Mam jeszcze lampę z zielonym szkłem, która jest równie urokliwa. Pozdrawiam!

      Usuń
  8. Anonimowy13/12/15

    O, super, że wróciłaś do pisania :) ja po tym odkryciu u Ciebie, że upolowałaś prawdziwą pawloposadską chustę nie wytrzymałam i kupiłam sobie parę, mają przepiękne ludowo-rosyjskie wzory (np.jak malunki mrozu na oknie- swoją drogą, takie mamy ciepłe teraz zimy, że zapomnimy jak to cudo wyglądało ;) Odkryłam, że bardzo wygodny i ciepły jest sposób, w jaki te chusty noszą Rosjanki- na głowę i zawiązujemy z tyłu końcami trójkąta- też tak nosisz? Ja dopiero ten sposób "oswajam", ale jest na tyle dobry, że nie będę się przejmować zarzutami o ewentualnej "babciowatości" :) może lepszym określeniem byłoby "staroświecko kobiecy" :)
    Cieszę się, że pomogłam i również czekam z niecierpliwością na wpis o chustach z manufaktury :) pozdrawiam ciepło,

    Danka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Danko, to Ty jesteś tą osobą, która mnie naprowadziła? Bardzo, bardzo dziękuję! Moja chusta to model o wdzięcznej nazwie "Lato w Pawłowie" :)
      Czytałam kiedyś w jakiejś książce, że z tymi malunkami na szybach to też nie do końca była tylko zasługa mrozu. W dawnych czasach między szyby wkładano pojemniczek z jakąś chemiczną substancją, która wyczarowywała te wszystkie esy-floresy :)
      Ja końce chust po prostu owijam wokół szyi, a jak jest bardzo zimno, to na chustę wkładam jeszcze czapkę z futra. Komentarzami już się nie przejmuję - czuję się dobrze tak opatulona i to jest najważniejsze. Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  9. Anonimowy13/12/15

    Podziwiam Twoja pasje i styl. To wspaniale ze jestes osoba nietuzinkowa.
    Kiedys czytalam, ze czapki czy etole z lisa powoduja migreny lub bole glowy. A jak to jest u Ciebie?
    Ciasto wyglada pieknie i smacznie. Czy mozesz poprosic Pana Wloczykija,by podal przepis? Pozdrawiam Ciebie i Jego bardzo serdecznie.Piszesz o Nim tyle dobrych rzeczy. To wspaniale, ze sa tacy faceci, ktorych jedyna wada jest to, ze kupuja wszystko co sie kobiecie podoba :) Chodzi mi o te wrazliwosc i uczuciowosc, ktora z pewnoscia Pan Wloczykij ma. To bardzo ciekawe jak sie poznaliscie. Nie chcialabys o tym napisac? Byloby to bardzo inspirujace. Powodzenia i dzieki za dzielenie sie swoja pasja! Wszystkiego dobrego. L.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem osobą, która od czasu do czasu cierpi na migreny z aurą, ale nie zauważyłam związku między bólem, a futrami. Na szczęście! :)
      Włóczykij chyba jeszcze nie czytał komentarza, bo zazwyczaj na wszystkie wzmianki dotyczące jego osoby chętnie odpowiada - ale ogarnięcie wszystkich komentarzy czasami bywa trudne, dlatego mu podpowiem, że ktoś czeka tu na przepis :P
      A z Włóczykijem poznaliśmy się w pracy (tak dość standardowo). Najpierw się długo przyjaźniliśmy - uważam, że przyjaźń jest podstawą dobrego związku - pisaliśmy do siebie listy... i tak się to zaczęło Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
    2. Anonimowy23/12/15

      https://www.youtube.com/watch?v=rPzYIA2HTW0 Ciasto to, to naprawdę jedne z najprostszych jakie kiedykolwiek robiłem. Proponuję wlać nieco mniej oleju rzepakowego, aniżeli jest to zapisane w przepisie ;-) . Pozdrawiam serdecznie! _Włóczykij. P.S. Proszę dać znać, jakie wyszło ;-) .

      Usuń
  10. Bardzo fajny styl. Fajne inspiracje dla innych.

    OdpowiedzUsuń
  11. Anonimowy19/12/15

    Też chcę dłuższego posta o Włóczykiju !!!! To jest świetny pomysł, zwłaszcza że On tak mocno pracuje nad pięknymi prezentami. Ale generalnie chciałam się zapytać co to za wysoki kwiatek na drugim zdjęciu .... mam słabość do kwiatków, ale przeczytałam wiadomość wyżej i zachwucił mnie pomysł posta o tobie i Włóczykiju ..... please, please !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będę zatem musiała pomyśleć nad takim wpisem o mnie i Włóczykiju :) Kwiatek to dracena, która dość sporo urosła :) Muszę jej kupić na wiosnę porządną donicę i kijek. Pozdrawiam.

      Usuń
  12. Anonimowy22/12/15

    usmiechniete kobiety sa najpiekniejsze. A usmiechniete kobiety z taaakim warkoczem to juz obled kompletny. Brawo! Monika

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za Wasze komentarze. Nie zawsze na wszystkie odpowiadam, jednak każdy z nich jest dla mnie bardzo ważny.
......
Ze względu na spam, komentarze do starszych wpisów są moderowane.

Popularne posty