Lutowy. Mix #7
Uzbierało mi się znów kilka nowości wszelakich, zapraszam więc na wpis z miksowej serii. Na zdjęciu powyżej stylizowane buty, które udało mi się upolować na Allegro. Trochę bałam się je kupić, bo zdjęcia były strasznie niskiej jakości, a same buty wyglądały na mocno zniszczone. Zaryzykowałam jednak, bo kosztowały tylko dwadzieścia parę złotych z przesyłką, poza tym takie same, w oryginalnym sklepie kosztują 70 funciaków (jakby co, to jest to firma Hotter, model Valetta). No i się mile zaskoczyłam, bo buty wyglądają naprawdę dobrze. Prawidła zrobiły swoje, skórzana wkładka sprawiła, że buty nie są za luźne, więc teraz nie mogę już tylko doczekać się wiosny i pierwszego w nich spaceru.
Kolorowe sukienki też już czekają na wiosnę.
W poprzednim wpisie pisałam o trzech sukienkach, które jakiś czas temu udało mi się zakupić w ciucholandzie. Oto ostatnia z nich wraz z lisełem Anatolem - moim nowym futrzakiem, który idealnie pasuje do sukienek dziennych, gdyż - cytując międzywojenny poradnik dobrego ubierania się: "lisy zwykłe, w naturalnym kolorze żółto-rudym, nie nadają się jako uzupełnienie sukien wieczorowych; można je nosić tylko do kostiumów i płaszczy, lub sukien spacerowych i sportowych. Przy sukni wizytowej i wieczorowej ślicznie za to wygląda lis srebrny lub niebieski". Teraz, mając taką wiedzę, na pewno uniknę towarzyskiego fopa.
Rajstopy wyszukałam niedawno w jakimś koszu wyprzedażowym z rzeczami za piątaka, w Auchan Komorniki. Nie wiem, pewnie już o tym wspominałam, ale właśnie tam najbardziej lubię kupować majtasy, skarpety, rajstopy, podkolanówki i inne tego typu użyteczności. Z reguły Auchan ma duży wybór dobrych jakościowo rzeczy, a i ceny bywają nieraz wyśmienite (szczególnie, jak trafi się na wyprzedaże).
......
Mam już nawet pomysł na orientalną stylizację z tymi rajstopami. Jak wszystko się uda, to pokażę ją w przyszłotygodniowym wpisie.
A teraz czas na dwie nowości kosmetyczne. Pierwsza to podkład w sztyfcie z wkładem pudrującym Fit Me! od Maybelline (120 Classic Ivory - Vanille), który przypadkowo znalazłam w Rossmannie. Nie jestem fanką typowych podkładów, gdyż czuję się w nich sztucznie, dlatego swój codzienny makijaż zwykle ograniczałam do zamaskowania kilku niedoskonałości korektorem, a potem lekkiego przypudrowania się. Niestety, konsystencja używanych przeze mnie korektorów pozostawiała wiele do życzenia - albo były twarde i musiałam naciągać twarz, żeby je nałożyć, albo tak płynne, że nie dawały żadnego efektu krycia. Ten mały sztyfcik jest miękki i kremowy, wspaniale się rozprowadza i pozostaje matowy, więc ostatnio nawet zrezygnowałam z pudru. Jeśli lubicie takie kompaktowe kosmetyki, to koniecznie po niego sięgnijcie.
......
Drugim moim odkryciem jest szminka z Lidla (31 Bordeaux). Otóż szukałam szminki, która będzie dość wyrazista, ciemna i długo obecna na ustach (kończy mi się moja najulubieńsza, której już nigdzie nie kupię). Żaden ze standardowych kolorów w drogeriach nie przypadł mi do gustu, a jedyna szminka, która jako tako mi "podeszła" kosztowała prawie 50 zł. Nie mając jednak gwarancji co do jej trwałości, nie zdecydowałam się na zakup, a później trafiłam do Lidla, gdzie postanowiłam dać szansę produktowi za szóstkę. Jestem bardzo zadowolona - pomadka, jak na swoją cenę jest trwała i ma piękny, ciemny odcień.
Obraz z powyższego zdjęcia oraz lampę widoczną poniżej wyhaczyliśmy z Włóczykijem dwa tygodnie temu w Starej Rzeźni (to taki poznański targ antyków i rupieci). Zawsze marzyłam o jakimś takim stylowym portrecie, a że dawni członkowie mojej rodziny poskąpili na fotografa i ramy, teraz muszę wspomagać się ujęciami cudzych twarzy (jednak do obcych zdjęć umiem się nie tylko przywiązać, ale nawet nadaję imiona obecnym na nim osobom. Do tej pani pasuje mi Stasia, ale jeszcze nie wiem :)). W każdym razie, kiedy zobaczyłam ten portret, wiedziałam, że nie odejdę bez niego. Zdjęcie jest piękne, rama jeszcze bardziej, więc nie było nad czym się zastanawiać. Włóczykija skarbem z tej wycieczki jest poniższa lampa. Zdjęcie nie oddaje w pełni jej absyntowej poświaty, ale wierzcie mi na słowo, że wieczorem wygląda prześlicznie.
A takie piękności wypatrzyłam w Bijou Brigitte. Do orientalnych stylizacji.
Nowość w mojej biblioteczce. Wstyd przyznać, ale totalnie nie znam twórczości Olgi Tokarczuk. Znajomi polecają mi ją od kilku ładnych lat, ale jakoś nie mogłam się przekonać. Teraz, kiedy dostałam jej książkę w prezencie, głupio byłoby odstawić ją na półkę nie przeczytawszy.
......
Poniżej chiński żakiecik, czyli kolejna w mojej szafie rzecz, która czeka na swoją wielką wiosenną premierę.
Jakie cudne zdjęcia! *_*
OdpowiedzUsuńWiesz, że te buty byłyby idealne do stylizacji a la Downton Abbey? :) Lampa jest super - bardzo klimatyczna, a wachlarzowe kolczyki mam podobne, tylko granatowo-złote :D
Wiem, wiem - muszę o czymś w tym temacie pomyśleć :)
Usuńmasz naprawdę ciekawy styl:) poza tym widać, że lubisz to co robisz:) zawsze to chwalę i podziwiam ludzi z pasją:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo, bardzo za miłe słowa!
UsuńDużo pięknych rzeczy pokazałaś:)))portret i lampa są cudowne:)))Pozdrawiam serdecznie:)))
OdpowiedzUsuńDziękuję, również pozdrawiam :D
UsuńCudowna lampa! Buty koniecznie pokaż na nogach :)
OdpowiedzUsuńOla
Pokażę już niedługo, mam nawet pomysł na zdjęcia :)
UsuńOstatnio w ciucholandzie natrafiłam na piękną czerwoną tunikę w chińskim stylu (na mnie za mała) i od razu pomyślałam o tobie:)
OdpowiedzUsuńHaha, no fajnie :) Czasem w ciuchach można trafić coś naprawdę ciekawego. Ja - póki co -wszystkie chińszczyzny ubraniowe mam stamtąd :)
UsuńTa lampa jest niesamowita! Daje takie miętowe światło <3 Bardzo czekam na premierę chińskiego żakieciku. Też zamierzam sprawić sobie parę stylowych chińskich ciuszków, ale najbardziej zależy mi na qipao, a to już spory wydatek, więc na razie tylko myślę, oglądam i inspiruję się :) Serdeczne pozdrowienia, Asia
OdpowiedzUsuńChiński żakiecik jest już sfotografowany i niedługo pojawi się na blogu (znaczy, przy moim tempie raczej później niż wcześniej, ale zdjęcia już są - to najważniejsze). A przy okazji spytam: masz już upatrzony jakiś konkretny kolor/długość sukienki? Pozdrawiam wiosennie.
UsuńTak, chcę długą i czerwoną, bo mam ciemne włosy tak jak Ty, więc w czerwonym wyglądam OK. I nawet już mam krawcową, która mi ją uszyje, ale w tym miesiącu zrobiłam sobie szlaban na większe wydatki, bo parę dni temu spłukałam się okropnie na Taobao (chińskim Allegro) ;) Czekam na sesję z żakiecikiem! Pozdrawiam cieplutko, Asia
UsuńOho, jak w grę wchodzi krawcowa, to czuję, że kroi się coś niesamowitego. Czerwień - super wybór! A tak przy okazji, znalazłam dziś na Pintereście trochę inspiracji w tym temacie i pomyślałam, że może byłabyś zainteresowana?
UsuńŚliczne sukienki, również ta z liskiem ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńOsz, masz absyntową lampę (zazdrość!) :D
OdpowiedzUsuńNo, mam :D Fajna sprawa, światło jest niesamowite.
UsuńUśmiałam się z niektórych fragmentów :D Tez już nie mogę się doczekać wiosny!
OdpowiedzUsuńAle fajnie, nie podejrzewałabym, że w tym wpisie może być coś do śmiechu :D Nie wiem jak u Ciebie,ale w Poznaniu jest od dwóch dni tak zimno i wietrznie, że kiedy mam wyjść z domu, to jestem chora. Nie podoba mi się taka pogoda, poproszę wiosnę :)
UsuńDzięki za info - zajrzę w wolnej chwili.
OdpowiedzUsuńkocham stare portrety, najbardziej rysować :)
OdpowiedzUsuńi chętnie zobaczę post od Ciebie stylizowany na Downtown Abbey. <3
buziaki!
Lola
I, jak to zwykle u Ciebie, na bogato. ;) Butki prześliczne. Orientalia, kwiaty i hafty kuszą wiosennie. A obrazu i lampy (jej przede wszystkim!) jawnie zazdroszczę.
OdpowiedzUsuńDobrze, że jawnie - skryta zazdrość jest najgorsza :P
UsuńEmnilda...ta lampa na stoliku powiedz co nieci o niej - bardzo ladna!
OdpowiedzUsuńWłaściwie to ponad to, co napisałam, nie ma nic do dodania. Kupiłam ją w Starej Rzeźni w Poznaniu. Jest to lampa stylizowana z czego się w sumie cieszę, bo nie chciałabym ryzykować ze starą elektryką :) Pozdrawiam serdecznie.
Usuń